Zatrzymał samochód i szybko ruszył w kierunku płonącego domu. Obudził domowników. – I dzięki temu uratował nam życie – mówią poszkodowani. Ale bohater nie uważa, że zrobił coś niezwykłego.
W niedzielę po godz. 1 w nocy wracał przez Majdan Sielec swoim fordem od dziewczyny. – Jechałem wolno, bo było ślisko i nagle zauważyłem na dachu od zachodniej strony płomienie – opowiada.
Palił się drewniany dom w środku wsi. – Tłuczenie do drzwi usłyszała córka, która przyjechała w odwiedziny z zięciem i dziećmi – wspomina 68-letni Henryk Duchalski.
W sobotę wieczorem trzyletnia wnuczka wraz ze starszą o dwa lata siostrzyczką złożyła życzenia babci i dziadkowi z okazji ich święta, a po kolacji cała rodzina udała się na spoczynek.
– Chciałem otworzyć drzwi, ale były zamknięte, więc postanowiłem tłuc w nie do skutku – relacjonuje pan Arkadiusz, który przed przybyciem straży pożarnej pomagał wynieść z płonącego domu opatulone w koce dziewczynki oraz resztki mienia, m.in. łóżko i kuchenkę gazową.
Karetka odwiozła do szpitala z objawami zatrucia czadem 63-letnią żonę pana Henryka. Jej życiu na szczęście nie zagraża niebezpieczeństwo. – Gdyby nie ten chłopak, dzisiaj byśmy nie rozmawiali – mówi pan Henryk, ocierając ukradkiem łzy wierzchem dłoni. – On uratował nam życie!
Skromny 19-latek, który uczy się w Zespole Szkół nr 4 w Tomaszowie Lubelskim, od kilku lat działa w OSP w Dzierążni. – Jesteśmy dumni z naszego najmłodszego dziecka – mówi jego mama Helena Wróblewska. – Zachował się tak, jak go uczyliśmy od dziecka.
Pochwał nie szczędzą mu też strażacy. – Bo wykazał się obywatelską postawą i to jest budujące – mówi Ryszard Starko, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej PSP w Lublinie.
W akcji gaśniczej wzięło udział 20 strażaków z Jednostki Gaśniczo-Ratowniczej w Tomaszowie Lubelskim oraz OSP w Krynicach, Tarnawatce i Hucie Dzierążańskiej. Całkowitemu spaleniu uległ dach budynku i strop, ogień zniszczył też ściany zewnętrzne i wewnętrzne oraz wyposażenie mieszkania.
Straty oszacowano na 70 tys. złotych. Budynek nie był ubezpieczony. Strażacy podejrzewają, że przyczyną pożaru był nieszczelny przewód kominowy, ale nie można wykluczyć zwarcia instalacji elektrycznej.
Pomoc zaoferował Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Krynicach. Wczoraj pogorzelców wspierała rodzina i sąsiedzi.
– Porządkujemy teren, ale dom trzeba będzie stawiać od podstaw – powiedział nam Mieczysław Puzio z Majdanu Sielca. – Weźmiemy teściów do siebie, a na wiosnę spróbujemy wybudować im mały domek – zapowiada mieszkający pod Warszawą zięć Lucjan Kurzępa.
Jeżeli ktoś z naszych Czytelników chciałby pomóc poszkodowanym, prosimy o kontakt – telefony do rodziny państwa Duchalskich: 502 331 810, 46 857 86 83. Można też kontaktować się z naszą redakcją: wojtowicz@dziennikwschodni.pl.