Do specjalnego zimowiska dla ptaków przeniesiono m.in. bąki, pelikany, kaczki mandarynki oraz bociany czarne. Wszystkie te okazy można będzie nadal oglądać - przez przeszkloną ścianę. Do ogrzewanych pomieszczeń powędrowały też jeżozwierze. Na dworze znajduje się jeszcze ok. 50 bocianów białych. Wczoraj zastaliśmy całe stadko nad stawem. W tym gronie jest sporo rekonwalescentów. W sen zimowy - wbrew pozorom - nie zapadną niedźwiedzie brunatne, które stanowią wizytówkę zamojskiego zoo. - Można powiedzieć, że na wolności niedźwiedzie bronią się w ten sposób przed głodem - wyjaśnia dyrektor Stoczkowska. - Nasze miśki, tak jak w każdym innym ogrodzie zoologicznym, codziennie mają zapewnione jedzenie, więc nie w głowie im zapadanie w sen zimowy. Przy brzydkiej pogodzie mogą być tylko mniej aktywne i zachowywać się ospale.
Z nowego wybiegu korzysta od niedawna stado zamojskich danieli. W kolejce na nowy plac czekają jeszcze jelenie. W tej chwili na terenie zoo wznoszone jest piękne, monumentalne alpinarium. Na tym jednak nie koniec nowinek zamojskiego ogrodu zoologicznego. Osiem tygodni ukończyła właśnie piątka kotów amurskich. To podgatunek kota bengalskiego. W stanie dzikim żyją w Azji od Amuru (na północy) po Filipiny (na wschód). Są trochę większe od naszego kota domowego. Ich ojciec trafił do Zamościa z Poznania, matka - z Czech. W zamojskim zoo to ich pierwsze potomstwo.
Historia zamojskiego zoo
Początki zoo sięgają 1919 roku, kiedy to z inicjatywy prof. Stefana Milera powstał w Zamościu szkolny ogródek przyrodniczy. Rok później znajdowało się w nim już około 50 gatunków roślin, duże terrarium z żółwiami, żabami, jaszczurkami, wężami oraz innymi płazami i gadami. W następnych latach ogródek przeniesiono poza mury szkolne. Wspierany przez wielu mieszkańców Zamojszczyzny, wzbogacał się o coraz nowsze gatunki roślin i zwierząt. W okresie okupacji przeżywał ciężkie chwile. Po wojnie odżył i zaczął wzbogacać się o nowe okazy. Dzisiaj znajduje się tam ok. 200 gatunków zwierząt z pięciu kontynentów.