Przedwojenna kamienica się wali, ale jej jedyna lokatorka ani myśli o przeprowadzce.
Wioletta Kadamus wyprowadziła się z rodzinnego domu po tym, jak wyszła za mąż. Nadal mieszka tam jej siostra. Samotna kobieta zajmuje jeden maleńki pokoik bez wygód na parterze budynku. Obie zdają sobie sprawę, że to nie jest bezpieczne lokum, ale nie zamierzają się poddać. Pozwolą na wyburzenie rudery tylko, jeśli dostaną za nią odpowiednie pieniądze.
- Zawsze dbałyśmy o ten dom. Za własne pieniądze wyremontowałyśmy nie tak dawno dach na połowie kamienicy. To kosztowało ładnych parę tysięcy złotych. Dlaczego więc mamy oddawać wszystko za bezcen? - dopytuje się Wioletta Kadamus.
Zapowiada, że jej siostra zgodzi się na przeprowadzkę tylko, jeśli będzie miała za co zorganizować sobie nowy dach nad głową. - Chcemy nie więcej niż 15 tysięcy złotych. Za tyle można by kupić jakiś mały drewniany domek na przedmieściach. To chyba nie jest wygórowana stawka - dorzuca.
- Byliśmy gotowi zapłacić, ale mniej. Na taki wydatek nas nie stać - ucina Marian Mazur, burmistrz Szczebrzeszyna. To pod jego rządami dwa lata temu gmina zrobiła porządek z sąsiednimi, starymi kamienicami na Zwierzynieckiej. Na dogodnych dla samorządu warunkach nieruchomości zostały sprzedane i wyburzone.
Burmistrz chciałby uporządkować cały teren, tym bardziej, że rudera drażni miejscowych. - Widok jest paskudny i takie coś wita wszystkich wjeżdżających do miasta - złości się pan Marek ze Szczebrzeszyna. - Teraz już za późno, żeby to ratować. Trzeba wyburzyć, zanim się zawali. Wtedy może być prawdziwe nieszczęście.
Burmistrz twierdzi, że jest gotów na kolejne negocjacje z właścicielkami. Wygląda jednak na to, że dopóki któraś ze stron nie pójdzie na ustępstwa, sytuacja się nie zmieni.