Niedługo minie 66 lat od tamtej tragedii. W Wielki czwartek 1944 roku upowcy zamordowali ponad 30 mieszkańców Worochty. W niedzielę mieszkańcy Machnówka, Korczmina i innych wiosek w gminie Ulhówek uczczą pamięć pomordowanych.
Na niedzielę 25 kwietnia zaplanowano uroczystości patriotyczno-religijne związane z 66 rocznicą wymordowania mieszkańców wsi Worochta przez UPA.
W programie uroczystości, które rozpoczną się o godz. 9 w kościele NMP Królowej Polski w Machnówku, znajdzie się m.in. montaż słowno-muzyczny w wykonaniu młodzieży ze Szkoły Podstawowej im. Stanisława Staszica w Ulhówku, msza święta w intencji pomordowanych oraz wystąpienia okolicznościowe.
– Wszyscy, którzy mają paszporty, będą mogli wziąć udział w procesji na mogiły, gdzie zaplanowano złożenie wieńców i zapalenie zniczy – mówi wójt Kłębek.
Worochta była dużą wioską z kościołem, cerkwią i folwarkiem. Do tragedii doszło 6 kwietnia 1944 r. To był Wielki Czwartek.
– Ukraińcy spędzili wszystkich do jednego domu – opowiadała nam kilka miesięcy temu Helena Górnicka. – Nam w ostatniej chwili udało się uciec.
Tego szczęścia nie mieli jej dziadkowie i ich czworo dzieci. Na miejscu mordu są dwie mogiły.
– Młodych zabili niedaleko folwarku, starszych przy fosie, gdzie zakopywano zdechłe zwierzęta – wspominała pani Helena. – Niektórych żywcem pogrzebano, bo ziemia przez trzy dni się ruszała.
Wioska do 1951 roku należała do Polski, ale po "regulacji granicy” znalazła się w Związku Radzieckim i została całkowicie zniszczona. Dwie zbiorowe mogiły zostały za pasem granicznym. W 1994 roku rodzinom pomordowanych udało się postawić tam drewniane krzyże.
Dwa lata temu staraniem mieszkańców i władz gminy Ulhówek otrzymano pozwolenie na jednorazowe przekroczenie granicy.
– Uporządkowaliśmy mogiły, złożono kwiaty i pomodliliśmy się za pomordowanych – wspomina wójt Ulhówka.
Byliśmy tam z procesją także w listopadzie ub. roku.
– Ja bym też tu leżał, ale w porę pomógł nam jeden z Ukraińców – powiedział nam Jan Brzozowski, któremu banderowcy zabili dziadków, ciotkę i jej 14-letniego syna.
Najmłodsza ofiara ryzunów miała roczek.