Nie ochroniły ich mandaty radnych ani działalność związkowa. Poleciały głowy kierowników oddziałów Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Sitnie i Rejowcu.
Chodzi o sytuację w LODR w Końskowoli i Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie. Krzysztof Gałaszkiewicz, który w październiku ub. roku został odwołany ze stanowiska kierownika oddziału LODR w Sitnie, walczy w sądzie o przywrócenie go do pracy na wcześniej zajmowanym stanowisku i odszkodowanie.
Domaga się też od dyrektora LODR w Końskowoli przeprosin i 6 tys. złotych zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. - Uważam, że sumiennie wywiązywałem się z nałożonych obowiązków, a zarzuca mi się niegospodarność - mówi Krzysztof Gałaszkiewicz, który stracił stołek, choć jest radnym powiatu zamojskiego.
Państwowa Inspekcja Pracy wystąpiła do sądu o ukaranie dyrektora LODR za rażące naruszenie przepisów prawa pracy, bo zwolnienie Gałaszkiewicz ze stanowiska wymagało zgody Rady Powiatu. Sąd w trybie nakazowym nałożył na szefa LODR 5 tys. zł grzywny. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd nakazał już przywrócić na zajmowane wcześniej stanowisko Wiesława Orzędowskiego, byłego kierownika oddziału LODR w Rejowcu, ale i w tym przypadku wyrok nie jest prawomocny. Wywodzący się z PSL Tadeusz Solarski zwolnił go z pracy dyscyplinarnie przy bezpośrednim sprzeciwie organizacji związkowej, a dodatkowo w momencie, gdy mężczyzna zachorował. - Mnie nie interesują sprawy polityczne, tylko zaangażowanie pracowników - twierdzi Tadeusz Solarski, dyrektor LODR. - Proszę pojechać do Sitna i Rejowca i porozmawiać z pracownikami.
Posłowie PiS nie godzą się na to, by zwalnianie ze stanowisk odbywało się z pogwałceniem przepisów prawa. Ostatnio dyrektor RDLP w Lublinie odwołał ze stanowiska nadleśniczego Nadleśnictwa Janów Lubelski, który jest radnym PiS w powiecie zamojskim. - Otrzymałem odwołanie, choć Rada Powiatu nie wyraziła na to zgody - powiedział nam Lucjan Bednarz.
Dyrektor RDLP twierdzi, że nie odwołał Bednarza za jego sympatie polityczne. - Nadleśniczy dopuścił się złamania trzech ustaw, w tym m.in. o ochronie przyrody, wycinając drzewa bez zgody konserwatora przyrody - mówi Jan Kraczek. - Decyzję podjąłem, gdy starosta janowski złożył zawiadomienie w prokuraturze.
Wcześniej mandat radnego nie uchronił przed utratą stanowiska nadleśniczego z Parczewa.