To co dla pracowników Zamojskiego Domu Kultury było wyrazem „wsparcia i solidarności dwóch narodów”, dla Wołyniaków jest „niezwykle groźną prowokacją” i „gloryfikacją banderyzmu”. O możliwości popełnienia przestępstwa zawiadomili już prokuraturę.
Chodzi o klip do piosenki „Czerwona kalina” wykonanej wspólnie przez młodzież z grupy teatralnej ZDK i uczących się w zamojskich szkołach młodych Ukraińców, którzy trafili do miasta jako uchodźcy. Na nagraniu opisanym jako wyraz „wsparcia i solidarności dwóch narodów” nastolatkowie stojący na podświetlonej na żółto i na niebiesko scenie śpiewają w dwóch językach. Materiał został opublikowany m.in. w mediach społecznościowych, był też wielokrotnie udostępniany m.in. na fanpage`ach zamojskich liceów. Tylko na kanale YouTube w ciągu tygodnia klip został odtworzony już blisko 8 tys. razy.
Zdaniem człownków zamojskiego Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu taki materiał w ogóle nie powinien ujrzeć światła dziennego.
„Jeżeli przyzwolimy na gloryfikację w Polsce banderyzmu wyrażającego się okrzykami „sława Ukrainie ….”, czerwono-czarnymi barwami, śpiewem hymnu UPA, to już tylko krok do tego, aby nie tylko przywrócić sporne pochówki ukraińskich ludobójców (casus pochówek Werchrata, Rotunda Zamojska), ale przecież i wznieść pomniki Bandery i Szuchewycza” – argumentują zamojscy Wołyniacy w swoim internetowym, bardzo emocjonalnym wpisie. Inicjatywę domu kultury nazywają bezmyślnymi, a nawet „celowo prowokacyjnymi”.
Janusz Bernach, p.o. przewodniczącego stowarzyszenia nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że „Czerwona kalina” nie powinna być śpiewana w Polsce. Według niego była hymnem Ukraińskiej Powstańczej Armii odpowiedzialnej za wymordowanie dziesiątek tysięcy Polaków na Wołyniu.
– Z rąk ukraińskich bandytów zginął 4-miesięczny brat mojej mamy, a także brat mojej babci, który schwytany przez banderowców został w najbrutalniejszy sposób zabity. Miał odstrzelony język, wydłubane bagnetami oczy i odcięte kończyny. Umierał w męczarniach – opowiada drżącym głosem mężczyzna.
Zapewnia, że ani jemu, ani Wołyniakom wcale nie zależy na ukaraniu kogokolwiek z pracowników ZDK, ale na... edukacji.
– Niech prokuratura skontaktuje się z IPN, tam są specjaliści. Niech ustali prawdę i pokaże, że ustroju banderowskiego nie można w Polsce promować – uważa Bernach.
Dyrektor ZDK żadnego oficjalnego stanowiska Wołyniaków w tej sprawie nie otrzymał. O doniesieniu do prokuratury dowiedział się z mediów społecznościowych.
– Moje korzenie sięgają Związku Harcerstwa Polskiego, znam bardzo dobrze historię, a ze Stowarzyszeniem Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu nasza placówka współpracowała od lat. Jest mi zwyczajnie przykro, że nikt w tej sprawie do mnie nie przyszedł, nikt ze mną nie rozmawiał – mówi Janusz Nowosad.
Zarzutów o propagowanie przez pracowników ZDK banderyzmu komentować nie chce. – Poczekajmy spokojnie na rozwój wypadków. Żyjemy w czasach, kiedy podgrzewanie niepokoju jest nam najmniej potrzebne – ucina dyrektor ZDK.
Wołyniacy złożyli zawiadomienie w prokuraturze zamojskiej, ale ma się nim zająć hrubieszowska, bo ona jest powołana do wyjaśniania spraw związanych z publicznym propagowaniem faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa.
– Akta sprawy nie zostały nam jeszcze fizycznie przekazane, nie mogliśmy zatem podjąć żadnych czynności w przedmiotowej sprawie – powiedziała nam we wtorek Magdalena Welenczyk-Kita, zastępca prokuratora rejonowego w Hrubieszowie.
Drugie życie utworu z 1914 r.
„Czerwona kalina” to ukraińska pieśń patriotyczna, której autorem jest Stiepan Czarnecki. Utwór pochodzi z 1914 roku, a w czasie I wojny światowej był hymnem Legionu Ukraińskich Strzelców Siczowych. Później był również często wykonywany przez UPA, a niektórzy nazywają go hymnem banderowców. Wielką popularność piosenka zyskała już po rosyjskiej agresji na Ukrainę z lutego 2022 roku, za sprawą wykonania Andrija Chływniuka, lidera zespołu BoomBox.
Na to nagranie uwagę zwrócił z kolei pochodzący z RPA muzyk Kiffness, który stworzył remiks utworu. Ta z kolei wersja została na YouTube wyświetlona już przeszło 6,5 mln razy. Artysta zapowiedział, że dochód z odtworzeń zostanie przekazany na rzecz Ukrainy.
Materiał opublikowany przez Chływniuka zainspirował również muzyków Pink Floyd, którzy nagrali partie instrumentalne pod jego wokal.