Z roku na rok jest coraz gorzej. O ile w 2016 roku np. przeciwko odrze, śwince i różyczce w pow. zamojskim zaszczepionych było ponad 99 procent dzieci, to w minionym już tylko ok. 86 proc. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda z poliomyelits powodującym chorobę Heinego Medina. Tu ten wskaźnik to ledwie 84,9 proc.
Takie dane przedstawiono w informacji o stanie bezpieczeństwa sanitarnego za 2022 rok przygotowanej przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Zamościu. Dokument został już przesłany do magistratu, a na sesji w tym miesiącu mają go przyjąć radni.
„Niepokojącym zjawiskiem jest rosnąca liczba rodziców uchylających się od obowiązku szczepień swoich dzieci. Dotychczas zarejestrowano 309 dzieci, które w ogóle nie zostały zaszczepione lub szczepienia przerwano” – napisał w dokumencie Stanisław Jaślikowski, dyrektor PSSE w Zamościu.
Dodał tam również, iż do takich rodziców w ub. roku wysłano 189 pism z przypomnieniami, wydano też 11 upomnień oraz 3 tytuły wykonawcze z wnioskiem o wszczęcie przez wojewodę postępowania egzekucyjnego, bo tylko ten organ jest uprawniony do ewentualnego nakładania na opornych grzywien. Efekt tych działań był taki, że 29 spośród ponad 300 dzieci zostało zaszczepionych.
Ale to tylko kropla w morzu potrzeb, zwłaszcza, że skala zjawiska jest nawet większa, niż wskazywałyby przygotowane dla radnych statystyki.
– Myślę, że obecnie liczba dzieci i młodzieży, które obowiązkowym szczepieniom nie są poddawane może dochodzić nawet do 400. Właściwie każdego dnia otrzymujemy zgłoszenia o takich przypadkach od przychodni i lekarzy rodzinnych – mówi Jaślikowski.
Jego zdaniem wynika to z faktu, że środowiska antyszczepionkowe są coraz silniejsze, a swoich zwolenników znajdują zarówno w mieście, jak i właściwie wszystkich gminach powiatu. Dodaje jednocześnie, że najwięcej niezaszczepionych dzieci jest np. w gm. Łabunie i Zamość, a stosunkowo niewiele w gm. Miączyn czy Grabowiec.
Dyrektor Jaślikowski zapewnia, że kierowana przez niego instytucja robi w kwestii poprawy tej sytuacji tyle, ile może, czyli przede wszystkim napomina pisemnie rodziców. Taka wymiana korespondencji potrafi trwać miesiącami.
– Bo rodzice są już wyedukowani i wiedzą, co należy odpisywać, zwracają się np. o przedstawienie jakichś wydumanych wyników badań dowodzących słuszności szczepień albo ekspertyz zaświadczających, że w podawanych dzieciom preparatach nie ma szkodliwych dla zdrowia środków. Często też bywa, że ostatecznie przedstawiają zaświadczenia lekarskie o konieczności odroczenia szczepień np. na kolejny rok. Są też sytuacje, że celowo zmieniają adres zamieszkania dziecka, by np. nie podlegać już naszej stacji – opowiada.
Na szczęście, jak dotąd w związku ze spadkiem liczby szczepień, nie odnotowano w Zamościu i okolicach wzrostu liczby przypadków chorób, przed którymi chronią szczepionki.
– Nie mamy polio, nie mamy odry, bo to choroby, które po prostu generalnie rzadko występują w Europie – uważa Jaślikowski. Ale też dodaje, że to z czasem, o ile sytuacja się nie poprawi, może się zmienić.
– Bo tak naprawdę zeszliśmy już poniżej granicy bezpieczeństwa, określanej w przypadku szczepień na poziomie mniej więcej 95 procent – uprzedza dyrektor PSSE w Zamościu.