Zamojski Zakład Gospodarki Lokalowej po kilku naszych tekstach wziął się w końcu za remonty swoich budynków.
Bo po tym, jak zaczęliśmy opisywać panujące tam warunki, jedna ekipa remontowa zaczęła gonić drugą. W domach są nowe okna, wokół nich nowe chodniki, na podwórkach nowe komórki, a cały teren wokół został wyrównany. - Nawet jak są jakieś niedoróbki, to mąż zwraca uwagę robotnikom i zaraz poprawiają - mówi pani Ewa.
Nie wszyscy mieszkańcy Kiepury podzielają jej optymizm. - Ja już dwa miesiące czekam, żeby zrobili mi zadaszenie. Bo cały czas podcieka wodą i ściana zaczyna gnić - złości się Maria Ferens, ale i ona przyznaje, że tyle dobrego na Kiepury nie działo się od kilkudziesięciu lat. - Zrobimy tam jeszcze elewację budynków. Ale za jakiś czas. Chodzi o fundusze - obiecuje z dumą prezes ZGL Stanisław Koziej.
Poskutkowała również nasza interwencja w sprawie ZGL-owskich bloków na ul. Grunwaldzkiej. Tam remonty zaczęły się na dachach, których nikt nie tykał od... 1964 roku.
Tyle na zewnątrz… W środku jest jeszcze sporo do zrobienia. Bo nieszczelne dachy przepuszczały wodę i ściany mieszkań toczy potężny grzyb.
- Wychodzi zaraz po malowaniu - mówi Kamil Sulima z Grunwaldzkiej. - Kazali nam się tym zająć we własnym zakresie. Dali nawet pieniądze. Ale za te 180 złotych, które dostałam, to może tylko farbę kupię - żali się jego sąsiadka Katarzyna Kotowska. - Tynk odpada, ściany pękają. Coś strasznego - dorzuca Bożena Karkuszewska, opiekująca się 80-letnią mamą.
Do tematu na pewno wrócimy.