Tanio nie znaczy dobrze. Ale za drogo też jest źle. Dlatego przetarg, który miał wyłonić wykonawcę I etapu rewitalizacji Starej Bramy Lwowskiej w Zamościu został unieważniony. Co teraz?
Ten pochodzący z końca XVI wieku jeden z najcenniejszych zabytków miasta się sypie. Dosłownie. I naprawdę wymaga gruntownej konserwacji, a to dużych pieniędzy. Dlatego zadanie podzielono na części. Miastu udało się wystarać o pieniędze na I etap. Ministerstwo kultury przyznało Zamościowi dotację w wysokości 190 tys. zł. Aby ją wykorzystać, prace powinny być zrealizowane w tym roku. Zaplanowano przede wszystkim zabezpieczenie Starej Bramy Lwowskiej przed dalszą degradacją przez wzmocnienie jej konstrukcji i sklepienia, wymianę zielonego dachu, wykonanie izolacji, a także renowację ściany południowej, której elementy po prostu się wykruszają.
Jakiś czas temu samorząd ogłosił, że szuka wykonawcy tego zadania. Planowano, że I etap prac renowacji zabytku pochłonie ok. 397 tys. zł. Swoje oferty złożyły trzy firmy. Najtańsza opiewała na nieco ponad 360 tys. zł, pozostałe przekraczały zakładany budżet.
Przetarg unieważniono, bo najmniej kosztowna propozycja firmy z Zamościa została odrzucona. – Po prostu nie spełniała naszych oczekiwań i wymagań – ucina Stanisław Flis, dyrektor Wydziału Inwestycji Miejskich i Zamówień Publicznych UM Zamość.
Za najkorzystniejszą uznano ofertę warszawskiej spółki zajmującej się konserwacją zabytków, która jednak chciała o ok. 50 tys. zł więcej niż gotowy był zapłacić samorząd.
Co teraz? Dyrektor Flis zapewnia, że renowacja Starej Bramy Lwowskiej i ministerialna dotacja nie są zagrożone. – Na dniach ogłosimy kolejny przetarg, rozstrzygniemy go mniej więcej w połowie czerwca i będzie wystarczająco dużo czasu, by wszystkie planowane prace zrealizować w terminie – mówi urzędnik.
Skąd pewność, że tym razem znajdzie się oferta spełniająca zarówno wyśrubowane wymagania, jak i mieszcząca się w założonym budżecie? – Z doświadczenia. Proszę mi wierzyć, że tak właśnie będzie – odpowiada enigmatycznie Flis.