Szczebrzeszyńscy radni przyklasnęli budowie potężnej farmy wiatrowej.
- Przez tereny w pobliżu Szczebrzeszyna przebiegają szlaki migracyjne ptaków - denerwuje się Przemysław Stachyra, ornitolog z RPN. - Są tam także ich żerowiska. Wiatraki będą ptakom zagrażać. Także gatunkom chronionym.
O tym, że firma "Wiatrowiec-Energia” z Wielkopolskiego chce postawić pod Szczebrzeszynem 20 ogromnych wiatraków, pisaliśmy kilka tygodni temu. Każdy będzie miał 100 metrów wysokości. Jeśli elektrownia powstanie, zapłaci gminie co roku 4 mln zł podatku. Władze już zgodziły się na sporządzenie miejscowego planu zagospodarowania terenu pod farmę. To pierwszy krok do jej budowy.
Grzegorz Król, artysta plastyk i miłośnik przyrody ze Szczebrzeszyna, jest tą decyzją oburzony. - Obok miasta jest ponad 150 hektarów zabagnionych łąk i pastwisk - tłumaczy. - To nieużytki, ale jednocześnie raj dla zwierząt. Żyje tam ponad 170 gatunków ptaków, wśród nich wiele chronionych. Trzeba dla nich stworzyć rezerwat. Urzędnicy tego nie rozumieją.
O potrzebie stworzenia takiego rezerwatu Król rozmawiał z radnymi i burmistrzem. Zapewniał, że na ten cel można pozyskać z UE kilkanaście milionów złotych. - Żyje u nas m.in. orlik krzykliwy, bąk, batalion, bocian biały i wiele innych ptaków chronionych - wylicza Król. - I co? Zamiast rezerwatu radni wolą wiatraki, które będą buczeć i płoszyć ptactwo, a ich skrzydła będą je zabijać.
Grzegorz Król zapowiada, że jeśli wiatrakowa inwestycja będzie forsowana, zorganizuje protest. Jednak Marian Mazur, burmistrz Szczebrzeszyna zapewnia, że jego obawy są przedwczesne. - Budowa nie jest jeszcze przesądzona - uspokaja. - Zapytamy oczywiście o opinię w tej sprawie m.in. ornitologów. Niczego nie będziemy stawiać na siłę.