Szok, niedowierzanie, płacz... Tak większość zamościan przyjęła wiadomość o śmierci Marka Grechuty.
- Jestem w szoku - przyznaje Grzegorz Obst, prezes Stowarzyszenia Zamojski Klub Jazzowy im. Mieczysława Kosza w Zamościu. - To był genialny artysta. Odszedł, ale została jego muzyka. - Zmroziła mnie ta wiadomość - powiedział wczoraj Witold Paszt, lider grupy VOX. - Marek był niezapomnianą osobowością. Zagraliśmy razem kilkanaście koncertów. Będę wnioskował do władz miasta o organizację festiwalu jego imienia.
- Gdy miał dwa latka wyjechał z rodzicami pod Warszawę - opowiada Wojciech Wisznowski, rówieśnik i brat cioteczny artysty, który obecnie mieszka w Lubinie na Dolnym Śląsku. - Wrócił do Zamościa w 1956 roku. Uczyłem go tego miasta: razem odkrywaliśmy jego zakamarki. Zapamiętam go jako osobę wszechstronnie utalentowaną.
Po powrocie Grechuta skończył Szkołę Podstawową nr 7, a później liceum. Tam założył pierwszy zespół muzyczny, grał w teatrzyku szkolnym, tańczył i trenował szermierkę. Potem rozpoczął studiowanie architektury w Krakowie. W 1967 roku założył kabaret i zespół "Anawa”. Skomponował m.in. słynną "Niepewność”, "Nie dokazuj” czy "Dni, których jeszcze nie znamy”.
Przez prawie 10 lat występował w krakowskiej "Piwnicy pod Baranami”, a od 1981 roku we własnej kawiarni "Pod Różą”. Grechuta nagrał kilkanaście płyt, wydał kilka tomików poezji, malował nostalgiczne obrazy i tworzył muzykę dla teatru i filmu, m.in. do "Szalonej lokomotywy”, wystawionej w 1977 roku przez krakowski Teatr Stu. Dał ponad 5 tys. koncertów m.in. w USA, Holandii, Wielkiej Brytanii, a nawet na Kubie. Współpracował z wieloma muzykami. Zmarł wczoraj. - Z wielki smutkiem przyjęłam wiadomość o śmierci Marka Grechuty - mówi Iwonna Stopczyńska, wiceprezydent Zamościa. - Moje pokolenie wychowało się na jego piosenkach.