Prezydent Zamościa musiał podpisywać umowę z rumuńską Sighisoarą dwa razy, bo takie jest rumuńskie prawo.
- Umowę z władzami tego miasta podpisaliśmy w Zamościu w ub. roku, jednak była ona ważna tylko u nas - mówi Karol Garbula, rzecznik prezydenta Zamościa, który towarzyszył mu w tej wizycie. Dlaczego? Bo w Rumunii obowiązuje prawo, według którego jej włodarze, międzynarodowe umowy mogą zawierać tylko w… Rumunii.
Naszych urzędników to nie zraziło. Przebyli tysiące kilometrów, żeby dopełnić rumuńskich formalności. Wizyta trwała aż 4 dni (wliczając w to czas dojazdu). Umowę podpisano, ręce zostały ściśnięte, a potem zamojscy delegaci obejrzeli unikatowe zabytki Sighisoary i okolic. Są tam m.in. wspaniałe, średniowieczne mury z dobrze zachowanymi basztami i bastionami, zamek z gotycką wieżą i ufortyfikowane kościoły (m.in. z XII w.). Mają też urokliwe, choć podejrzanie zaułki.
Zapuszczanie się w nie wymaga nie lada odwagi. Sighisoara znajduje się w historycznej Transylwanii. To miejsce urodzenia Vlada Tapesa zwanego też... Drakulą i międzynarodowe siedlisko odrażających krwiopijców, jego kumpli. Ale nie ma obawy, każdy, kto ma przy sobie wianuszek czosnku, kilka osinowych kołków (są najlepsze do obrony przez wampirami), czy kilogram soli może czuć się bezpiecznie. Zresztą te stwory atakują tylko nocą, bo światłem słonecznym się brzydzą.
- Wypatrywaliśmy ich na ulicach, ale żadnego wampira nie spotkaliśmy. Na pewno - zapewnia Garbula.
Skąd jednak tak niebezpieczne partnerstwo? Władze Sighisoary szukały w Polsce miasta partnerskiego. Wyboru pomógł dokonać Jacek Paliszewski, ambasador RP w Bukareszcie. Zamość, tak jak Sighisoara, jest wpisana na listę UNESCO. Teraz samorządowcy będą ze sobą współpracować, wymienią się doświadczeniami, a jak dobrze pójdzie… także młodzieżą.