Zarząd spółdzielni mieszkaniowej się zmienił, ale dworzec busów przy ul. Gminnej w Zamościu nadal straszy. Zarządca i przewoźnicy nie myślą o jego ucywilizowaniu. Dla podróżnych to jest jednak kłopot.
– Brakuje też toalety – dodaje 30-letnia kobieta. – Podróżni nie są z kamienia… Mogą mieć kłopot. Tak jest zresztą od lat!
Lista potrzeb jest naprawdę długa. Bo na dworcu busów przy Gminnej rzeczywiście przyjemnie nie jest.
W sąsiedztwie nie wyznaczono miejsc parkingowych. Dlatego zdesperowani zamościanie wciskają swoje auta między busy i gdzie popadnie. Na placu manewrowym jest zwykle tłok i "nerwówka”.
Zamojska radna Elżbieta Kramarczuk, doświadczyła na własnej skórze tej nienormalnej sytuacji. Opowiedziała o tym rajcom na jednej z sesji Rady Miejskiej.
– Czekałam w nocy na córkę – tłumaczyła. – Postawiłam auto na pustawym dworcu. Zaraz przyjechała policja i musiałam się ewakuować… Moi znajomi mieli mniej szczęścia i dostali mandat. Najbliższy parking oddalony jest o kilkaset metrów… Ten problem trzeba rozwiązać.
Poprzednie władze SM im. J. Zamoyskiego były głuche na takie apele. Kilka miesięcy zmienił się jednak zarząd. Czy nowa władza ucywilizuje dworzec?
– Nasz zarząd działa od 3 miesięcy i nie mieliśmy czasu tym się zająć – tłumaczy Jan Sadło, p.o prezesa spółdzielni. – Dzierżawimy stanowiska przy ul. Gminnej poszczególnym przewoźnikom. To do nich przecież należy organizacja dworca. Jednak mieliśmy apele o ustawienie w tej okolicy jakiejś toalety… Zastanawiamy się teraz nad tym.
Przewoźnikom także nie śpieszy się do inwestowania.
– Za dzierżawienie każdego stanowiska spółdzielnia pobiera miesięcznie ok. 100 zł – mówi Zenon Markowski, właściciel jednej z firm przewozowych. – To są przecież duże pieniądze. Trudno wymagać od nas, żebyśmy wchodzili jeszcze w jakieś inwestycje.
– Ten dworzec ma przecież swojego właściciela. Powinien zainwestować – podpowiada jeden z kierowców.