Zabójcy mieszkańca Zamościa pozostaną bezkarni, bo Irak nie chciał współpracować z lubelską prokuraturą.
3 października 2007 roku w Bagdadzie, pod kołami konwoju z polskim ambasadorem, wybuchły bomby. Ranny został dyplomata i czterej spośród ośmiu chroniących go funkcjonariuszy. Lekarzom nie udało się uratować życia Bartosza Orzechowskiego, który od maja 2007 r. służył w Iraku w ochronie polskiej ambasady.
Zamachowcy uciekli. Śledztwo w sprawie zamachu rozpoczęła Prokuratura Apelacyjna w Lublinie. Miało doprowadzić do postawienia sprawców zamachu przed polskim sądem. Było to możliwe, bo Polska może domagać się ekstradycji z Iraku.
Początkowo wszystko wskazywało, że sprawcy zamachu zostaną ukarani. Irakijczycy przysłali materiały własnego śledztwa. Wynikało z nich, że zamach jest dziełem „dywizji Al-kaidy”. Wpadł iracki student, który został zwerbowany do tej organizacji. Przeszedł szkolenie w konstruowaniu bomb. Przyznał się do zbudowania ładunków wybuchowych wykorzystanych w zamachu. Podał nazwiska dwóch miejscowych policjantów, którym przekazał bomby.
– To potwierdzało ustalenia naszych służb, że zamachu nie można byłoby przeprowadzić bez współpracy z iracką policją – mówi Andrzej Jeżyński, naczelnik wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
Z irackich akt nie wynikało, czy studenta i policjantów spotkała jakaś kara, ani co dalej działo się ze śledztwem. Lubelska prokuratura wystąpiła o brakujące informacje. Bezskutecznie. Nic nie dały ponaglenia wysyłanie drogą dyplomatyczną. Ostatecznie nadeszła nota konsula polskiego z Bagdadu. Stwierdził, że względu na sytuację wewnętrzną władze irackie nie pomogą naszym prokuratorom.
Prokuratura musiała umorzyć śledztwo. Postanowienie jest nieprawomocne. Mogą je zaskarżyć wszystkie osoby, które ucierpiały w zamachu oraz rodzina funkcjonariusza BOR z Zamościa.