Sprawa nie jest pilna. Bo budowa filharmonii w Zamościu jest planowana od lat, nie wiadomo kiedy mogłaby dojść do skutku, za ile i skąd można by było wziąć pieniądze. Jedno jest pewne: póki co, nikt nie chce zorganizować konkursu na architektoniczny projekt obiektu.
Urząd Miasta Zamość właśnie unieważnił przetarg w tej sprawie, bo w wyznaczonym terminie nie wpłynęła ani jedna oferta. To już drugie nieudane podejście do wyłonienia podmiotu gotowego zorganizować i przeprowadzić międzynarodowy konkurs na opracowanie koncepcji urbanistyczno-ekonomicznej filharmonii. Co prawda w zeszłym roku taką gotowość zadeklarowało Stowarzyszenie Architektów Polskich SARP, ale tuż przed podpisaniem umowy się wycofało.
Co teraz? Będzie kolejny przetarg?
Stanisław Flis, dyrektor Wydziału Inwestycji i Zamówień Publicznych UM Zamość widzi dwa możliwe rozwiązania. Miasto może na własną rękę znaleźć jakieś biuro projektowe, które podejmie się wykonania projektu albo też firma, która kilka lat temu przygotowała wstępną wizję filharmonii podejmie się dokonania uzgodnień w tej sprawie z konserwatorem zabytków, a także z Narodowym Instytutem Dziedzictwa.
To ważne zwłaszcza wobec sytuacji, że to właśnie NID dając zielone światło dla wybranej lokalizacji (tereny zielone przy parku miejskim, w strefie ochrony konserwatorskiej Starego Miasta) postawił warunek, że projekt filharmonii musi być wybrany w międzynarodowym konkursie.
– Ale to tylko moje głośne myślenie. Żadne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły. Przetarg został unieważniony zaledwie kilka dni temu, 9 maja – podkreśla Flis. I dodaje, że pośpiechu nie ma, bo budowa filharmonii to „inwestycja perspektywiczna”.
Można by też powiedzieć, że już niemal „historyczna”, a na pewno bardzo kosztowna. Mówi się bowiem o niej w Zamościu od wielu, wielu lat. W tym czasie szacowane koszty przedsięwzięcia znacząco wzrosły. W 2017 roku, gdy biuro Rysy Architekci przedstawiało swoją wizję obiektu mówiono, że na budowę trzeba byłoby wydać ok. 50 mln zł. W 2019, gdy NID zezwolił realizować inwestycję na ul. Sadowej padały kwoty dwukrotnie wyższe. Od tamtej pory ceny poszły jeszcze w górę.