Tylko dwoje z radnych Zamościa było za podwyższeniem o 50 zł opłat stałych za opiekę nad maluchami w miejskim żłobku. Przeciwko zagłosowało 15, a 6 osób od głosu się wstrzymało. To oznacza, że czesne pozostanie na poziomie 400 zł za pierwsze i 360 zł za drugie dziecko.
Projekt uchwały wprowadzającej podwyżki od 1 września 2023 roku znalazł się w porządku poniedziałkowej sesji Rady Miasta Zamość. W uzasadnieniu do niej podano, że rodzice mieliby płacić o 50 zł miesięcznie więcej, bo koszty utrzymania placówki w porównaniu z zeszłym rokiem wzrosły o przeszło 11 procent. Tymczasem opłaty wnoszone przez rodziców pokrywają jedynie część z miesięcznych kosztów opieki nad dzieckiem, które obecnie sięgają 1581 zł i 98 groszy.
Do głosowania za podwyżką próbowała radnych przekonać dyrektor miejskiego żłobka, argumentując, że podwyżka podyktowana „wieloma koniecznościami” wynikającymi z bieżącego funkcjonowania placówki.
Wspomniała m.in., że miasto przystąpiło do programu Maluch Plus, dzięki czemu otrzymało dotację na utworzenie w tej placówce dodatkowych 15 miejsc. – Przyznano nam środki na tę inwestycję, ale niepełną kwotę. Dofinansowanie obniżono o ponad 50 tys. zł. Te pieniądze trzeba znaleźć – mówiła dyr. Anna Adamczuk-Stęplewska. Dodała też, że na utrzymanie każdego z nowych miejsc z budżetu państwa żłobek dostanie 836 zł, podczas gdy miesięcznie potrzeba na to o wiele więcej.
Dyrektor Adamczuk-Stęplewska wskazała również, że opłaty w Zamościu są i tak jednymi z najniższych w regionie. Jako przykład podała Chełm, gdzie ta stawka wynosi obecnie 488 zł (jest procentowo uzależniona od płacy minimalnej). Przypomniała ponadto, że niektórzy rodzice dzieci uczęszczających do żłobków dostają 500 zł z Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego, więc w rzeczywistości nawet nie całe te pieniądze na opłacenie opieki nad dzieckiem wydają. Ponadto mogą liczyć na wsparcie samorządu w postaci wynoszącego 400 złotych bonu żłobkowego.
Tymczasem placówce po prostu brakuje gotówki. – Na coraz mniej rzeczy jest nas stać. Nie jesteśmy w stanie kupić zabawek, wykonać niezbędnych remontów. Obawiamy się, że jesienią nam może zabraknąć pieniędzy – uprzedzała.
Podobnych argumentów używała również Katarzyna Bucior, skarbnik miasta. Jednak ani jedna, ani druga radnych przekonać nie zdołała. Zarówno ci opozycyjni, jak i koalicyjni przekonywali, że nie powinno się sięgać do kieszeni rodziców i ich „doić”. Mówili, że uchwała jest nie na miejscu i nie na czasie, że w ogóle pojawić się nie powinna.
Dlatego ostatecznie propozycję podwyżek odrzucili. „Za” zagłosowali jedynie Jolanta Buryło i Krzysztof Sowa. Od głosu wstrzymali się: Ireneusz Godzisz, Jan Wojciech Matwiejczuk, Wiesław Nowakowski, Adam Pawlik, Maria Stręciwilk-Gościcka i Zdzisław Wojtak. Pozostali byli na „nie”.