Mieszkańcy Żulic dobrze znali zarówno ofiary, jak i sprawcę tragicznego wypadku. W środę pod kołami samochodu zginęła matka i jej 7-letni syn.
Chwilę później w idącą drogą kobietę i jej 7-letniego syna uderzył volkswagen golf. – Na skutek odniesionych obrażeń oboje zginęli na miejscu – informuje Andrzej Piwko z tomaszowskiej policji.
Chłopczyka próbował reanimować zespół karetki pogotowia. Bezskutecznie. Na miejscu tragedii pojawili się policjanci, prokurator i psycholog.
Wójt Telatyna znał dobrze 33-latkę, która zginęła w wypadku. – To moja była sąsiadka, kolegowałem się z jej tatą – wspomina wójt Edward Suski. – Byłem już na miejscu tragedii. To strasznie. Mieli do szkoły jeszcze tylko 200 metrów – dodaje.
44-letni kierowca golfa był trzeźwy. Mężczyzna pracuje w jednym z tomaszowskich zakładów. – Mógł wracać z nocnej zmiany i zasnąć za kierownicą – przypuszcza jeden z mieszkańców wioski. – On nawet piwa nie wypił, bardzo porządny człowiek – mówi o 44-latku sołtys Żulic.
Prokuratura Rejonowa w Tomaszowie Lubelskim ustala okoliczności wypadku. Wiadomo, że kobieta szła z synem prawidłową stroną drogi. W miejscu tragedii zapłonęły znicze.
To nie pierwszy taki wypadek za Zamojszczyźnie. W październiku pod kołami samochodu zginął 52-letni mieszkaniec Nawoza (pow. zamojski), a jego 18-letni syn został ranny i kilka dni później zmarł w szpitalu.
Ojciec z synem wracali z Lublina. Gdy do domu mieli już tylko 100 metrów najechał na nich sąsiad z tej samej miejscowości, 45-letni Adam K. W tym przypadku kierowca był pijany - miał w organizmie 1,7 promila alkoholu.
W przeszłości był już karany za jazdę samochodem po pijanemu. Sąd Rejonowy w Zamościu aresztował go tymczasowo na 3 miesiące. Grozi mu do 12 lat więzienia.