Związkowcy z zamojskiej Linii Hutniczej Szerokotorowej obawiają się połączenia ich spółki z PKP Cargo. Wybrali się w tej sprawie do prezydenta Zamościa oraz radnych. Na efekt nie trzeba było długo czekać.
Jedyna w Polsce linia szerokotorowa łączy Zagłebie Donieckie z Hutą Katowice. Zarządza nią spółka - córka PKP, Linia Hutniczo – Szerokotorowa sp. z o.o. w Zamościu.
To firma dochodowa (roczne zyski sięgają nawet kilkadziesiąt milionów złotych). Nic dziwnego, że jest to łakomy kąsek dla inwestorów.
W 2005 r wiceminister infrastruktury, poinformował media, że Rosjanie i Ukraińcy chcą przejąć część udziałów LHS. Jego zdaniem utworzona w ten sposób nowa spółka, mogła by przynosić większe zyski.
Pracownicy firmy byli oburzeni, nie zgodzili się na prywatyzację. Grozili strajkiem. W końcu Grzegorz Mędza, ówczesny podsekretarz stanu w ministerstwie zapewnił załogę, że spółki z Rosjanami i Ukraińcami nie będzie, a prywatyzacja LHS to sprawa przyszłości.
Teraz pomysł powrócił w innym kształcie. Związkowcy dowiedzieli się w połowie sierpnia, że pojawił się projekt połączenia ich spółki z PKP Cargo S.A. Wywołało to oburzenie załogi. – Nie jesteśmy przeciw prywatyzacji, ale nie chcemy przejęcia przez PKP Cargo – denerwuje się Andrzej Pakos, szef "Solidarności” w zamojskim LHS. – Nie wiemy jakie moglibyśmy z tego mieć korzyści… To będzie dla nas niekorzystne.
Związkowcy zapewniają, że PKP Cargo jest w słabej kondycji finansowej. Wchłonięcie LHS przez tego "molocha” może spowodować redukcję zatrudnienia.
Dlatego poskarżyli się zamojskim włodarzom. Czy jest się naprawdę czego obawiać?
– Taki projekt jest w programie rozwoju kolejnictwa ministerstwa infrastruktury – mówi Justyna Lipowska, rzecznik zamojskiej LHS. – Jest jeszcze analizowany. Co z tego wyniknie? Naprawdę trudno jeszcze powiedzieć. O tym zresztą zdecyduje właściciel, czyli PKP S.A. My chcielibyśmy jednak nadal funkcjonować jako spółka mają własną osobowość.
Kolejarscy związkowcy przekonują też do zajęcia "stanowisk” w sprawie "fuzji” samorządy w Tomaszowie Lub. i Hrubieszowie. O wsparcie proszą też m.in. urząd marszałkowski. – Będziemy szukać wsparcia gdzie się da – mówi Pakos.