Nie będzie zwolnień grupowych w szpitalu przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Przynajmniej na razie. Dyrekcja placówki zapewnia, że chce najpierw przyjąć „łagodniejsze” rozwiązania m.in. zmniejszanie wymiaru etatu czy zachęty finansowe dla pracowników, którzy mogą już przejść na emeryturę.
Cięcia etatów m.in. na kardiologii, toksykologii czy internie, o których mówiło nieoficjalnie od kilku dni były jednym z głównych powodów dzisiejszego spotkania związku zawodowego lekarzy z dyrektorem szpitala. – Dyskusja była burzliwa, ale są jakieś pozytywne sygnały. Doszliśmy do porozumienia w kwestiach płacowych – powiedział po blisko dwugodzinnych rozmowach Andrzej Ciołko, przewodniczący związku zawodowego lekarzy w szpitalu przy al. Kraśnickiej. – Nie będzie na razie żadnych zmian w płacach – czyli nie możemy spodziewać się podwyżek, ale też nie grożą nam obniżki wynagrodzeń.
A co z cięciami etatów? – Nie jest to przesądzone, na pewno będziemy walczyć, żeby do tego nie doszło – zapewnił Ciołko.
- Uzgodniliśmy, że przez rok nie będzie żadnych ruchów płacowych. Trwają jednocześnie rozmowy z szefami poszczególnych jednostek co do ich optymalnego kształtu w związku z tym, że od 1 stycznia zredukowaliśmy liczbę łóżek z 640 do 570 – tłumaczył Krzysztof Skubis, dyrektor szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie i podkreślił: – Nie mówimy jednak na razie o redukcji etatów. Chcemy wprowadzić łagodniejsze rozwiązania np. zmniejszanie wymiaru etatu. Będzie to np. zależało od zaangażowania konkretnego pracownika, które będzie oceniał ordynator.
Dyrekcja będzie też zachęcać pracowników, którzy osiągnęli już odpowiedni wiek, żeby przechodzili na emeryturę. – To także oznacza oszczędność dla szpitala. Tym, którzy zdecydują się na to do końca stycznia proponujemy trzykrotność wynagrodzenia, a do końca lutego – dwukrotność – tłumaczy dyr. Skubis. – Im szybciej wejdą w życie te zmiany, tym lepiej. Jesteśmy w sytuacji kiedy brakuje pieniędzy na wypłatę wynagrodzeń i musimy je pożyczać. Jeśli będziemy mieć uzgodnienia z ordynatorami takie zmiany mogą wejść w życie nawet z dnia na dzień – dodaje dyrektor.
Nastroje wśród pracowników szpitala są coraz gorsze m.in. w związku z planowanymi zmiany w organizacji szpitali marszałkowskich. - Człowiek tyle lat tu pracuje, ale tak źle jeszcze nie było. Czym będzie ten szpital jeśli nasz oddział zostanie przeniesiony? – denerwuje się lekarka pododdziału onkologicznego, który ma być przeniesiony do COZL. - Dzisiaj na każdym oddziale można wykryć objawy nowotworu u pacjenta, ale co z tego, jeśli nie będziemy mieli go gdzie leczyć. Gdzie tu logika? Przecież pacjentów z nowotworami przybywa lawinowo – dodaje.
- Jest wybudowany kolos i trzeba go kimś wypełnić, więc najlepiej przejąć kontrakt i pracowników z Kraśnickiej. To nie jest program naprawczy tylko dezorganizacja – oburza się jedna z lekarek rezydentek i dodaje: Na szpitalnym oddziale ratunkowym brakuje łóżek, nie ma co zrobić z tymi pacjentami, bo są likwidowane łóżka na oddziałach, więc nie ma ich gdzie przyjmować. Co gorsza na SOR brakuje personelu, nikt tam nie chce pracować.
- Jak nie ma gdzie to wiadomo, że wszystkich jak leci można przywieźć do nas. Najlepiej tych, którzy nie są „opłacalni” dla innych szpitali. Tam, gdzie nasz szpital ma możliwość zarobienia to nie ma o tym mowy, bo takich pacjentów nie ma gdzie przyjąć. Czemu się więc dziwić, że ten szpital ma takie długi – denerwuje się inny lekarz.