Mirosław P. – znany lubelski adwokat stanie przed sądem. Odpowie za znęcanie się nad żoną. Wyzywał ją, szarpał i notorycznie urządzał awantury po pijanemu – dowodzą śledczy. Prawnika przyłapano również na prowadzeniu samochodu na podwójnym gazie.
O kłopotach Mirosława P. pisaliśmy w styczniu tego roku. Adwokat został wówczas zatrzymany po tym, jak pijany awanturował się w klinice, prowadzonej przez żonę. Policjanci zabrali wówczas prawnika na izbę wytrzeźwień. Sprawa skutkowała prokuratorskim śledztwem. Zakończyło się ono aktem oskarżenia, który wpłynął właśnie do Sądu Rejonowego Lublin – Zachód. Prawnik odpowie przede wszystkim za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad żoną. Z ustaleń prokuratury wynika, że regularnie urządzał jej awantury po pijanemu, szarpał, wyzywał i groził śmiercią. Domagał się zwrotu pieniędzy, które kobieta miała rzekomo przekazać swojej rodzinie.
Z akt sprawy wynika, że od 2015r. między małżonkami dochodziło do nieporozumień na tle finansowym. Od września ubiegłego roku Mirosław P. zaczął nadużywać alkoholu. Kiedy pił, wszczynał awantury i domagał się od żony pieniędzy. Często robił to w jej miejscu pracy – w obecności personelu i pacjentów. Krzyczał, wyzywał żonę i kopał różne przedmioty.
Do jednej z takich awantur doszło 13 listopada ubiegłego roku. Mirosław P. zablokował wtedy pracownikom kliniki wyjazd z firmowego parkingu. Domagał się od nich opłat za parkowanie. Uciekł jednak, gdy dowiedział się, że wezwano policję. Świadkowie potwierdzili wtedy, że prawnik był agresywny.
Tydzień później adwokat sam wezwał mundurowych. Zgłosił, że małżonka nie wpuszcza go do domu. Na miejscu mundurowi ustalili, że mężczyzna jest pijany, a wcześniej znęcał się nad żoną. Mecenas trafił więc na izbę wytrzeźwień.
W Sylwestra 2018r. Mirosław P. ponownie awanturował się w klinice swojej żony. Był pijany. Domagał się zwrotu kilkunastu tysięcy złotych. Kobieta odmówiła i wezwała policję. Małżonek ponownie uciekł.
Na początku stycznia krewni mecenasa spotkali się z nim w jego domu. Chcieli go, przekonać, by skończył z alkoholem. Z akt sprawy wynika, że pijany Mirosław P. stwierdził, że nie ma żadnego problemu. Wszczął kolejną awanturę i szarpał się z żoną. W domu rodziny P. ponownie interweniowali policjanci. Ustalili wtedy, że poprzedniej nocy adwokat chodził po domu z dwiema siekierami, grożąc samobójstwem. Mundurowi wezwali więc pogotowie. Ratownicy zabrali mecenasa do szpitala psychiatrycznego.
Trzy dni później Mirosław P. był już w klinice swojej żony. Popychał ją, groził i próbował łapać za szyję. Mirosława P. obezwładnił jego brat i trzymał aż do przyjazdu policji. Adwokat miał 1,6 promila alkoholu w organizmie i jak zapamiętali mundurowi „rwał się do bicia”.
Z aktu oskarżenia wynika, że podobnych awantur było więcej. Kamery w klinice zarejestrowały np. jak adwokat łapał żonę za płaszcz, podnosił i popychał na ścianę. Groził jej też, przystawiając do klatki piersiowej przedmiot, przypominający nóż. Kopał w meble i rzucał różnymi przedmiotami. Z kolei w domu potrafił utrudniać żonie sen, rąbiąc drewno siekierą.
Kilkanaście dni po ostatniej awanturze w klinice, Mirosław P. ponownie miał problemy z prawem. Policjanci zatrzymali go po tym, jak w godzinach popołudniowego szczytu przekroczył prędkość przy ul. Nadbystrzyckiej. Mirosław P. miał ponad promil alkoholu w organizmie. Zatrzymano mu prawo jazdy.
Podczas przesłuchania w prokuraturze adwokat nie przyznał się do zarzutów. Tłumaczył, że tylko raz zerwał żonie guzik, ale zamierzał go przyszyć. Mirosławowi P. grozi do 5 lat więzienia.