Dlaczego nie kochamy Saddama. Czyli rzecz o tym jak dzielny Janek pojedzie do Iraku.
Już od kilku miesięcy świat żyje doniesieniami z Bliskiego Wschodu i szaleńczymi zapędami Georga vel Adolfa Busha. Amerykański prezydent, którego szczerze nie lubię (chociażby z tego powodu, że zacina się przy goleniu a w konsekwencji z plastrem na policzku występuje w telewizji) ma wielką ochotę zaatakować Irak. Nic dziwnego bo wielkie złoża czarnego złota pokrywają iracką ziemię a rzekome rakiety, które posiada Saddam są tylko pretekstem-mam na to dowody. Jednak najbardziej zastanawiające dla nas Polaków jest to dlaczego imperialistyczne fobie Busha popiera nasze "mocarstwo”. W szczególności Lech Miller ( nie lubię go chociażby za wyraz twarzy, nie wiem natomiast czy zacina się przy goleniu). Amerykański prezydent w ten oto sposób zaapelował do społeczności międzynarodowych "Na zagrożenie dla wszystkich jakie stanowi Husajn, muszą odpowiedzieć wszyscy”. Tylko jakie do jasnej cholery zagrożenie dla naszego kraju stanowi w tej chwili Irak!? Dlaczego nasi parlamentarzyści po raz kolejny muszą wchodzić komuś bez wazeliny w d..ę a biedny słabo uzbrojony polski żołnierz wraz z całymi dwoma naszymi czołgami i jednym starym samolotem musi udawać się na długie i niebezpieczne wakacje do Iraku!? Może po zawetowaniu ustawy o biopaliwach Polska również ma ochotę na ropę. Panie Prezydencie, panie Premierze dziękujemy za wizję obejrzenia grzyba atomowego przed Pałacem Nauki i Kultury. Na koniec moja skromna prośba w imieniu wielu Polaków. Prosimy aby minister Pol wraz z winietami wprowadził trójwymiarowe okulary aby ów grzyb można było lepiej oglądać.
Łukasz Chomicki
Egzamin z lojalnosci
Naprawdę nie chciałbym znaleźć się w skórze G. W. Busha. Facet ma przechlapane. Polscy narodowcy mają go za żyda, pacyfiści za wcielenie Hitlera, muzułmanie za Szatana, a komuniści za dyktatora. Tymczasem to bardzo zwyczajny ludzik. Nie jest tak wyszczekany, jak prezydent Francji. Ani tak szczwany jak Putin. Myli dewaluację z deflacją. Nie odróżnia unijnych dygnitarzy. W młodości lubił zajrzeć do kieliszka, a w szkołach brak polotu nadrabiał pracowitością. Zadziwiające, jak bardzo przypomina Polaka. Ale ad rem.
Do Iraku pcha Amerykanów jedna wielka potrzeba, której na imię stabilizacja. Saddam, budujący za petrodolary "czwartą armię świata”, to iskra w beczce prochu. Przykładowo Izrael (ostrzeliwany Scudami w '91) na chemiczny lub biologiczny atak odpowie uderzeniem atomowym. Napromieniowana ropa nikomu się nie przyda...
Ekipa prezydenta USA proponuje rozwiązania sprawdzone po II Wojnie w Niemczech i Japonii. Istnieje szansa, że podobnie jak te dwa kraje, Irak stanie się motorem gospodarczym regionu. To drastyczne, ale jedynie jankeska okupacja nie pozwoli kilkunastu lokalnym frakcjom - Kurdom, opozycji, fundamentalistom - rozpocząć wojny domowej.
Co do wysyłania na tę wojnę żołnierzy - to nasz sojuszniczy obowiązek, egzamin lojalności. Może i gospodarczo jesteśmy bliżej Unii, ale najpotężniejszą armię świata lepiej mieć po swojej stronie. Swej militarnej indolencji kraje Piętnastki dowiodły jeszcze na Bałkanach. A odmawiając niedawno pomocy Turkom, kontynentalni sąsiedzi pokazali jak bliskie im wciąż hasło "Umierać za Gdańsk?”. I, Łukaszu, do Zatoki płyną polskie oddziały specjalne (doposażone przez Amerykanów) wraz z zapleczem, nie zastęp harcerzy. Kto wie, może i uszczkniemy co nieco z bagdadzkiego tortu. Czuwaj!
Wojteq