Student zajmujący się polityką to w powszechnej opinii anomalia, równie częsta jak student-abstynent. A mimo to dumni absolwenci często zasilają szeregi partii.
- Nie robimy pod względem statystycznym żadnych obróbek - zaznacza Agnieszka Kowal, przewodnicząca, absolwentka KUL.
W skali województwa organizacja skupia około 700 osób. Drobna niedokładność wynika, jak mnie zapewniono, z przedwyborczego galimatiasu i powyborczej fali zapisów. W samym Lublinie struktury wspiera dwustu "młodych", około połowy studiuje. Przeważają słuchacze politologii, tudzież prawa UMCS. Reprezentacja KUL-u wywodzi się z administracji, a najmniej znajomych spotka student Politechniki. Trzon organizacji buduje zaledwie dwadzieścia osób.
Korzyści, jakie odniesie potencjalny rekrut, bywają rozmaite. Jedni cenią sobie bardziej kontakt z ludźmi, inni stawiają na doświadczenie. Co prawda, zapytanym o motywację, zdarza się cytować ideologię:
-Program partii jest przeciwny wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej na tych warunkach, jakie są nam proponowane - mówi Maciej Bogucki, zastępca przewodniczącej - Przystąpienie w tej chwili spowoduje silna zapaść gospodarki, która nie wytrzyma konkurencji gospodarki unijnej. Stojącej na o wiele wyższym poziomie - dodaje.
Kolejny z moich rozmówców przyznał się do fascynacji „partią nie uwikłaną w żadne układy, nie odpowiedzialną za sytuację w kraju”. Gwoli ścisłości - rozmowa miała miejsce przed wyborami.