Po pięciu kolejkach tego sezonu piłkarze Motoru Lublin mają na koncie zaledwie cztery punkty i zajmują szesnaste miejsce w tabeli. Z tego powodu, szumnych zapowiedzi walki o awans do I ligi jak na razie nie można brać na poważnie. Choć prezes Motoru zachowuje w całej sytuacji stoicki spokój.
– Za nami dopiero pięć spotkań, a przed nami dwadzieścia dziewięć. Do siódmego miejsca tracimy teraz tylko trzy punkty, wystarczy więc jedno zwycięstwo żebyśmy wyszli z dołu tabeli. Przecież może być tak, że w następnych pięciu kolejkach wygramy wszystko i będziemy liderem – dodaje.
Spokój prezesa oznacza, że przynajmniej na razie w klubie nie będzie roszad personalnych. Dotyczy to głównie trenera Mariusza Sawy, bo to zawsze szkoleniowiec odpowiada za wyniki. A gdy te nie są satysfakcjonujące to traci stanowisko. – Nie zamierzam wykonywać żadnych nerwowych ruchów – zapewnia Kozłowski.
• Czy może to zrobić ktoś inny, np. rada nadzorcza spółki lub jej właściciele?
– Dopóki jestem prezesem to mam tu coś do powiedzenia i nie może być o tym mowy.
Cierpliwość tracą za to kibice, którym oprócz wyników nie podoba się też zachowanie zawodników. Fani mają im za złe m.in. to złe, że po przegranym meczu z Puszczą nie podeszli do ich sektora i nie podziękowali za doping. Na swoim forum założyli nawet wątek, w którym piłkarzy nazywają prześmiewczo "wkładami od koszulek”.
Jutro o godz. 18 Motor gra awansem mecz 6 kolejki z Wigrami Suwałki na wyjeździe. Wolne może sobie wziąć Piotr Klepczarek, który w Niepołomicach dostał czwartą żółtą kartkę. Wiadomo też, że w klubie z Al. Zygmuntowskich nie zagra jesienią Mateusz Krawczak, bramkarz z Widoku Lublin. Powód?
– Było zbyt mało czasu na załatwienie formalności związanych z jego przyjściem – tłumaczy Kozłowski. Być może temat gry w Motorze zdolnego 18-latka powróci w przerwie zimowej.