Trwa serial pod tytułem Alexandru Carabulea. Napastnik z Mołdawii najpierw opuścił Lublin, uznając, że oferta I-ligowego Motoru jest mało atrakcyjna, ale po namyśle postanowił powrócić. Problem w tym, że nie zdołał przekroczyć polskiej granicy.
Być może pojawi się w Lublinie w czwartek, o ile działacze uznają, że będziet potrzebny. Na razie Carabulea jest zmęczony i coraz bardziej zniechęcony piętrzącymi się kłopotami. A z klubu z Al. Zygmuntowskich często docierają sprzeczne informacje.
- W tej chwili nie stać nas na utrzymanie kolejnego zawodnika, ponieważ brakuje środków na piłkarzy, których już mamy w kadrze - powiedział Marek Sadowski, wiceprezes Motoru. - Oczywiście nie przesądzam sprawy, ponieważ staramy się o sponsora, który pomógłby w sfinalizowaniu gry Mołdawianina. Jednak nie jest to łatwy temat.
Na uzupełnieniu kadry Carabuleą bardzo zależy trenerowi Ryszardowi Kuźmie. Szkoleniowiec uważa, że piłkarz mógłby wnieść ożywienie w linii ataku. Siła ofensywna Motoru nie jest duża, a po odejściu piłkarzy, którzy jesienią strzelili 7 goli, z 10 całego zespołu (Marcin Popławski 2, Rafał Wawrzyńczok 2, Janusz Iwanicki 2, Krzysztof Lipecki 1) lubelski pierwszoligowiec może mieć większe problemy ze sforsowaniem obrony rywali.
- Udało nam się ustalić wszystkie warunki gry Carabulei - przyznaje trener Kuźma. - Byłem przekonany, że szybko załatwimy formalności i zawodnik zasili naszą kadrę. Ale widzę, że znowu są jakieś trudności. Mam nadzieję, że sprawa wreszcie się wyjaśni, pomyślnie dla piłkarza i drużyny.
Trener Motoru miał też testować gracza z Ukrainy, mającego za sobą występy w białoruskiej ekstraklasie, lecz i ten plan trzeba było przełożyć na inny termin.