Premier Marek Belka nakłaniał polityków SLD, aby poparli skrócenie kadencji parlamentu i wiosenny termin wyborów. Zapewnił, że nie poda się do dymisji, jeśli sojusz będzie za wyborami jesienią.
- Nie zamierzam podawać rządu do dymisji z tego powodu, że jest to niepraktyczny sposób wymuszania terminu wyborów - podkreślił Belka, pytany czy jeśli wybory będą jesienią, to poda się wcześniej do dymisji. Podkreślił jednak, że ma nadzieję, iż Sejm rozwiąże się 5 maja.
Ostateczną decyzję dotyczącą terminu wyborów SLD ma podjąć w poniedziałek na posiedzeniu Rady Krajowej partii.
Natomiast Józef Oleksy oświadczył, że data wyborów zależy od prezydenta i od parlamentu, a nie od rządu. Dodał, że rząd będzie tak długo, jak premier uzna to za stosowne i jak długo będzie trwał parlament. Jak powiedział Oleksy, zapewne większość polityków sojuszu opowie się za przeprowadzeniem wyborów jesienią.
Z kolei szef klubu SLD Krzysztof Janik, który opowiada się za skróceniem kadencji parlamentu i przeprowadzeniem wyborów wiosną, uważa, że jeśli chodzi o termin wyborów "rząd tu nie ma nic do rzeczy”. - Rząd jest emanacją większości parlamentarnej i termin wyborów, jeśli konstytucyjny - to jest w rękach prezydenta, a jeśli wiąże się ze skróceniem kadencji parlamentarnej - to jest w rękach 307 posłów (większość potrzebna do skrócenia kadencji - red.) - powiedział Janik.
Również wicepremier Jerzy Hausner powtórzył dzisiaj w Warszawie, że jest zwolennikiem przeprowadzenia wyborów parlamentarnych na wiosnę. Jego zdaniem, racje, które przedstawiają zwolennicy późniejszego przeprowadzenia wyborów, są dla niego "nie do końca przekonujące”. Zaznaczył, że jest to jego opinia jako obywatela, członka SLD i klubu parlamentarnego Sojuszu.