"Mój dzień zaczynał się o 8 i kończył o 8, chyba że trafiło się podpisanie umowy w Sosnowcu - pobudka o 3 powrót o 1 w nocy. I był też wypadek, dziewczyna po skasowaniu samochodu w podróży służbowej następnego dnia pojawiła się w pracy. Dlaczego? Ze strachu."
Poszukiwany Menedżer ds. sprzedaży. Jedno kliknięcie, nieco nerwowego oczekiwania i jestem. Oto ja - nowo narodzony menedżer ds. sprzedaży - wyższa kultura bankowości.
Pierwsze spotkania, uściski rąk, piękne słowa i obietnice. Czego chcieć więcej? Moja grupa liczy 15 osób, w większości z mojego polecenia, ludzie solidni, rzetelni. Pozazdrościłby ich każdy pracodawca. Ręce aż same palą się do pracy. Takich grup jak mojej jest już 5. Chcemy pracować, ale gdzie? 150 m2, 4 pokoje na parterze bez podłogi, o niezbędnym sprzęcie już nie mówiąc. Ludzie siedzą na ziemi. Nie ma niczego, ale jest już plan - oczywiście sprzedażowy.
Chyba przespałem coś na szkoleniu, gdyż okazało się, że nie dość, że muszę zamówić cały niezbędny sprzęt dla siebie i dla Bankierów, wliczając w to biurka i krzesła, to dodatkowo ktoś musi pilnować panów robotników skręcających meble. Robimy więc dyżury, uwzględniając soboty i niedziele oczywiście... No cóż. Pan każe, sługa musi. Nagrodą mają być samochody służbowe. Planowane 11 grup równa się 11 samochodów. Przyjeżdżają trzy.
Startujemy! Na palcach jednej ręki można wymienić to, co działa, ale ochoczo bierzemy się do pracy. W przypływie dobrego humoru naszego Dyrektora, na 170 osób przypadło nam 2 trenerów, którzy dwojąc się i trojąc starali się wyjaśnić, naprawić, wyprostować.
Na miejscu okazało się również że nie mamy IT i w przypadku błędu systemowego będziemy polegać na infolinii, gdzie oczekiwanie na połączenie umilała nam muzyka i komunikat: liczba oczekujących 20. I z wszystkich cudów świata były też mentoringi u Dyrektora w Różowej Koszuli z których wyniosłem umiejętność logicznego rozbioru wiersza i przekonanie o tym jak bardzo wszyscy jesteśmy do d...y.
Później było już tylko gorzej. Mój dzień zaczynał się o 8 i kończył o 8, chyba że trafiło się podpisanie umowy w Sosnowcu - pobudka o 3 powrót o 1 w nocy. I był też wypadek, dziewczyna po skasowaniu samochodu w podróży służbowej następnego dnia pojawiła się w pracy - dlaczego? Ze strachu.
Na kontrolę funkcyjną w ciągu dnia nie było czasu, ale od czego są soboty i niedzielę. Przecież menedżerem jest się 7 dni w tygodniu. Ktoś ubiegał się o urlop, został poproszony o podanie przyczyn, mi ciśnie się na usta - Droga Pani Dyrektor Regionalna, toż to zbrodnia! Dzień X. Jak zwykło się mówić "przyszły kwity" 40 osób po 2 miesiącach na zieloną trawkę. Nie chcę zwalniać więc słyszę" albo ty albo oni".
Chłopak dostaje kwity w przeddzień ślubu - wstyd. I mi też wstyd. A koniec rozpoczął się od testów, najpierw przychodziły na maila, więc każdy bał się wstać od komputera, później również SMSy. Masz 7 min na odpowiedź, na jakim etapie są procesy. Z całym szacunkiem z pamięcią u mnie nie najgorzej, ale nie jestem w stanie spamiętać po 300 nazwisk.
Czuję się jak pies na smyczy. Menedżerom zaczynają puszczać nerwy, ale lekarstwem jest kolejny mentoring w porze obiadowej - Panie Dyrektorze menedżer też człowiek - jeść musi! I nowe obowiązki zgrabnie ujęte w opasłe piśmisko o wdzięcznej nazwie Golden Rules, których wykonanie ma zająć 2 godziny, to dziwne bo mi zajmuje 6, ale może winny jest nieobecny raport systemowy i jak za Króla Ćwieczka pracujemy na kolorowych excelach własnej roboty? I z pewnością akcje "Trupy z szafy" (dzwonienie po 5 razy w przeciągu tygodnia tych samych klientów) również przyniesie zamierzone rezultaty, czyli:
- Dzień dobry, tu Alior Bank.
- Nie dziękuję!
I do kolekcji dołączam też nagany za niewykonanie polecenia jednego Dyrektora odwołane przez kolejnego, tu sprawdza się przysłowie" gdzie kucharek sześć..." nieprawdaż?
Szanowny Panie Dyrektorze i Wszyscy Święci. To nie my jesteśmy ułomni, jak zwykliście nas przekonywać, tylko wasz system i podejście do ludzi (na myśl przychodzi mi Menedżerka zwolniona w przeddzień Wigilii).
Imię i nazwisko do wiadomości redakcji