Ksiądz Henryk Ostach, znany polski autorytet w dziedzinie pszczelarstwa, twórca Centrum Apiterapii, wspiera bialskiego pszczelarza Józefa Lisieckiego w walce o godność pszczelarską i prawdziwość naturalnych miodów.
W nadesłanym ostatnio liście do Białej Podlaskiej duchowny powołuje się na Pismo Święte, które kilkadziesiąt razy wspomina wspaniały dar pracowitych pszczół.
- Naturalnie, autorzy Świętych Zapisów chwaląc miody tylko i wyłącznie odnosili swoje słowa do naturalnych darów cudownych owadów, jakimi są pszczoły. Jeśli na przykład wysłannicy do Ziemi Obiecanej wołali po powrocie, że kraina im obiecana przez Boga "opływa w miód”, to przecież w radosnych okrzykach przekazywali wieści o cudzie natury, a nie o babraninie cukru, wody i ziół. Jest wstydem i hańbą dla naszych szeregów bartniczych, że między nimi znaleźli się ludzie pragnący poprawiać Pana Boga w Jego mądrości rozsianej po szerokim świecie. Kilka lat temu K. i jego spółka oddali mnie do sądu za negowanie pseudowartości tzw. ziołomiodów. Sąd po burzliwej rozprawie orzekł, że na słoikach produktu wspomnianych oskarżycieli muszą być umieszczane słowa "produkt miodo-podobny”. Wyrok stał się prawomocny, ale czy taki napis znajdujemy na słoikach zawierających wywary "woda+cukier+pokrzywa”? Wstyd, że ludzie podający się za pszczelarzy sięgnęli po fałszerstwo - zauważa ks. Henryk Ostach.
Zarazem dodaje, iż w Unii Europejskiej nie wolno używać słowa "miód” jeśli sprzedawany towar nie jest produktem naturalnym. - Może dlatego będę głosował za Unią - wspomina duchowny zamieszkujący obecnie w Gorlicach.
Józef Lisiecki przestrzega: - Sprzedawany miód nie powinien być obecnie ciekły, brudno-biały lub cały biały. Niektórzy "syropiarze” barwią go kawą.