Codziennie od rana do późnych godzin wieczornych kwitnie nielegalny handel na parkingu, po drugiej stronie kościoła Chrystusa Króla. To stały punkt zaopatrzeniowy w tanie wyroby alkoholowe i tytoniowe. Zdaniem naszych rozmówców władze miasta nie walczą z procederem.
Międzyrzeccy kupcy narzekają, bo odbiera im się chleb. - I tak akcyzy są duże. Trudno się handluje alkoholem, a to jedyne źródło utrzymania w moim przypadku. Duże sklepy w przeciwieństwie do mojego mają inny asortyment - podkreśla Arkadiusz Malczewski, właściciel jednej z placówek oferujących legalny alkohol. Około 80 pozwoleń na sprzedaż alkoholu na terenie miasta wydał magistrat. Większość to koncesje na obrót słabszymi napojami, głównie piwem. Nasz rozmówca przestał już wierzyć, że władze miasta rozwiążą problem nielegalnego handlu. Istotnie, burmistrz załamuje ręce. - Od lat z tym się borykamy. Wysyłaliśmy petycje do urzędu skarbowego, rozmawialiśmy z policją. Straż miejska ma ograniczone pole działania. Nic więcej nie możemy zrobić - odpowiada Stanisław Lesiuk. Potwierdza, że już wcześniej kupcy protestowali. W trakcie naszego dwukrotnego pobytu w pobliżu bazarowego parkingu, nie zauważyliśmy policyjnego radiowozu ani patrolu. Nie było też w okolicy funkcjonariuszy straży miejskiej, a swobodne zachowanie handlarzy wskazywało, że niczego się nie obawiają.
- Wszyscy mamy dosyć tego bałaganu. To już długo trwa. Ludzie non stop się skarżą. Występowałem do władz, ale nie dało to skutku - twierdzi ks. Stefan Karwowski, proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla.•