Do Grecji na 11 dni samolotem można polecieć za niecały tysiąc złotych. Rok temu identyczna oferta była droższa o 500 złotych. Szokująco niskie ceny nie są jednak magnesem dla klientów bialskich biur podróży. Coraz częściej zaglądają do nich natomiast Białorusini z sąsiedniego Brześcia.
- Latem obserwujemy popyt na wczasy w ciepłych krajach Europy. Widzimy co prawda mniejsze zainteresowanie Włochami, bo duchowni organizują dużo wyjazdów w tamte strony. Hiszpania też nie jest w modzie ze względu na wysoką cenę. Koniunktura na inne kontynenty zacznie się jesienią i potrwa do wiosny. W ubiegłym roku wyprawiłam mieszkańca Białej aż do Japonii - mówi Jadwiga Piechocka prowadząca biuro w Białej Podlaskiej. Niższe koszty turystyki zagranicznej zawdzięczamy dużym operatorom, którzy w obawie przed postępującą recesją negocjują ceny z europejskim partnerami. Do tego pośrednicy i agenci w całym kraju obniżają swoje i tak niewysokie prowizje. - Radzimy sobie rozszerzając działalność. Sprzedajemy zagraniczne kursy językowe, załatwiamy na Zachodzie pracę, nie mówiąc o szkolnych wycieczkach i obozach - wyjaśnia właścicielka biura. Z roku na rok przybywa bialskim firmom turystycznym klientów z Białorusi. Celnicy i biznesmeni z Brześcia mają na tyle zasobne portfele, że mogą zobaczyć Turcję, Cypr, Egipt, Tunezję. Do tych państw udają się bez wizy. Zainteresowani Chorwacją musieliby wyłożyć dodatkowo około 100 dolarów na pozwolenia przekroczenia kilku granic, dlatego tam nie jeżdżą. Mieszkańcy Brześcia wolą z Polski udawać się na zagraniczne wczasy, gdyż bliżej im do lotniska w Warszawie niż w Moskwie czy Mińsku. Białorusini są w ocenie pracowników bialskich biur podróży dobrymi klientami. Chętnie udają się nie tylko na Południe Europy. Preferują ostatnio polskie Mazury.