W pobliżu zabudowań gospodarczych w specjalnej zagrodzie, tuż obok wiodącej przez las drogi z Konstantynowa do Gnojna, żyją zgodnie trzy dziki oraz... świniodzik.
Przygarnięte kilka lat temu zwierzęta nie przeżyłyby gdyby nie pomoc człowieka. - W listopadzie 1999 roku otrzymałem informację o pojawieniu się kilku dzików w pobliżu nadbużańskiej wsi Antolin. Po wnikliwej obserwacji terenu udało odnaleźć całą piątkę. Miały tydzień i chodziły bez lochy. Gdyby nie błyskawiczna pomoc, nie przeżyłyby - wspomina Krzysztof Kołodziejski.
Pan Krzysztof postanowił przygarnąć dziki. W obowiązkach karmienia smoczkiem pomagała mu cała rodzina.
- Przez półtora miesiąca musieliśmy im podawać sześć razy dziennie mleko. Jedna osoba nie poradziłaby sobie. W naszej pamięci utkwił fakt, iż od listopada do stycznia wypiły około 400 litrów mleka. Zresztą samo ich dożywianie należało do swoistego rytuału. Dopóki nie nauczyły się jeść musieliśmy je brać pojedynczo na kolana - opowiada Irena Kołodziejska, żona leśniczego.
Opiekunowie piątki dzików musieli również zadbać o stworzenie odpowiednich warunków do dalszego ich życia. Zagroda z desek miała zapewnić pewną swobodę, uchronić przed niespodziewanym kontaktem z ludźmi. Dziki żyjące w swym naturalnym środowisku, wychowujące się przy matce, gdyby zostały umieszczone w jakieś zagrodzie próbowałyby uciec. W przypadku tych, które wtedy znaleźliśmy było to mało realne - podkreśla K. Kołodziejski. Dodaje, iż dla niego nietypowym zjawiskiem było samo ich przyjście na świat, gdyż zazwyczaj odbywa się to w marcu, a nie w okresie zimowym. Pan Krzysztof podkreśla, iż zamierza trzymać dziki oraz świniodzika do końca ich życia. Cała trzódka stanowi dużą atrakcję dla przejeżdżających drogą z Konstantynowa do Gnojna.•