Prawie trzydzieści koni zgromadzono na polanie w okolicach Komarna. Integracyjny bieg myśliwski był zarazem pierwszym tej jesieni konnym Hubertusem na Podlasiu. Michała Gryglasa w roli uciekającego lisa ścigało ponad dwudziestu jeźdźców z różnych stron kraju. Byli wśród nich niepełnosprawni, m. in. z niedowładem nóg po przebytym w dzieciństwie porażeniu mózgowym.
Sam jest tego najlepszym przykładem. Ten propagator turystyki konnej mapę południowego Podlasia poznawał z kozła bryczki, wozu, sań. Po utracie nogi przez 25 lat reprezentował Polskę w wyciskaniu sztangi leżąc. Z mistrzostw świata i Europy przywiózł 18 medali, w tym 3 złote. Podróżując za granicą jako urodzony koniarz obserwował kierunki rozwoju sportów hippicznych w różnych krajach.
Wkrótce już wiedział, co chce robić po zakończeniu kariery wyczynowca. Wiele pracy i samozaparcia kosztowało go spełnienie marzeń. Dziś jest właścicielem ośrodka, w którym "ci, co nie biegają zaczynają galopować”. Gryglasówkę chętnie odwiedzają nie tylko niepełnosprawni.
Rekordowa liczba uczestników pierwszej gonitwy za lisem, która odbyła się w minioną sobotę, najlepiej świadczy o popularności gospodarza.
- Pomysł zrodził się spontanicznie miesiąc temu. Chcieliśmy nawiązać do tradycji angielskiej. Tam biegi organizuje się zaraz po zebraniu plonów, kiedy można do woli galopować po ścierniskach - wyjaśnia Szczepan Wereszko, współorganizator imprezy, który zadbał o gorący posiłek i napoje.
Integracyjny pościg okazał się całkowicie bezpieczny dla wszystkich uczestników. Były wśród nich również dzieci.Organizatorzy, dopingowani przez gości zauroczonych tą formą spędzania święta koniarzy, planują już następną edycję Hubertusa, który bardziej łączy ludzi we wspólnej zabawie niż zmusza do rywalizacji. Za rok zaproszą więcej znanych osób oraz zespół muzyczny.
Tymczasem, gdy tylko wierzchowce nieco odpoczną, znów wezmą zaprzęg, kilka koni pod siodło i wyruszą w malowniczą nadbużańską trasę.•