200 uchodźców z zapalnych rejonów świata będzie mogło swobodnie poruszać się po mieście. Mieszkańcy Białej Podlaskiej nie kryją obaw: Niczego dobrego nie możemy się spodziewać. Do naszych drzwi mogą zapukać kłopotliwi goście.
– To była spokojna okolica. A teraz w każdej chwili może spotkać nas, mieszkańców, przykra niespodzianka – obawia się Irena Jasińska.
Mieszkająca w pobliżu Małgorzata Aleksandruk też nie jest pewna nowych sąsiadów. – Nic dobrego z tego nie wyniknie. Do naszych domków mogą przyjść kłopotliwi „goście” – mówi, ale zaraz dodaje: Musimy jednak pamiętać, że Polacy też kiedyś wyruszali za chlebem do innych krajów.
Adam Korszun, bialski artysta plastyk, mieszkający przy ul. Dokudowskiej nie widzi niebezpieczeństwa. – Dużo gorsi od obcokrajowców są miejscowi żule. Niektórzy organizują sobie na ulicy dyskoteki w nocy lub w pobliżu kościoła piją piwo – zauważa.
Na forach internetowych bialczanie przypominają niedawne kłopoty mieszkańców Horbowa (pow. bialski) z Czeczenami, których umieszczono w tamtejszym ośrodku. Zdarzało się, że popełniali przestępstwa.
Ewa Piechota, rzecznik warszawskiego Urzędu do spraw Cudzoziemców, nie podziela zastrzeżeń bialczan. Podkreśla, że przygotowywany do otwarcia ośrodek, jako drugi w kraju ma charakter głównie recepcyjny.
– Po wykonaniu badań medycznych i ustaleniu statusu prawnego cudzoziemców, będą oni wysyłani do innych miejsc w Polsce – tłumaczy Piechota. I dodaje, że w pierwszych dniach pobytu obcokrajowcy raczej nie mają ochoty wychodzić poza bramę ośrodka. – Dłużej pozostaną tu jedynie osoby wymagające leczenia.
Rudolf Somerlik, dyrektor gabinetu bialskiego prezydenta podkreśla, że miasto nie może się odizolować od obcokrajowców. I obiecuje: Zadbamy o bezpieczeństwo.
Miasto przygotuje dla dzieci cudzoziemców miejsca w szkołach.