Powiat musi wytłumaczyć niefortunny zapis w dokumentacji dotyczącej przetargu na realizację sieci szerokopasmowego Internetu. W przeciwnym wypadku może się okazać, że będzie trzeba zwrócić ponad 900 tys. zł.
Pojawiło się jednak ryzyko, że część pieniędzy będzie trzeba zwrócić. Niedawno do starostwa w Parczewie wpłynęło w tej sprawie pismo. Starosta tłumaczy jednak, że to stara sprawa.
– Wszystkie projekty, a szczególnie te duże są przynajmniej raz kontrolowane. Nasz też był monitorowany przez Urząd Kontroli Skarbowej – mówi Waldemar Wezgraj, starosta parczewski.
– Problemy pojawiły się, kiedy złożyliśmy wniosek o wypłatę drugiej zaliczki, w listopadzie ubiegłego roku. Przedstawiciel UKS miał wtedy wątpliwości. Dotyczyły zapisu w specyfikacji istotnych warunków zamówienia (w przetargu dot. realizacji projektu – red.), że być może złamana została zasada równej, uczciwej konkurencji. Chodziło o techniczne urządzenie. Zamiast parametrów, w specyfikacji została zapisana jego nazwa.
Jak mówi starosta, Urząd Marszałkowski otrzymał już w tej sprawie opinię od biegłego, ale starostwo musi postarać się o kolejną – Biegły tych wątpliwości ani nie potwierdził, ani nie wykluczył – twierdzi Wezgraj.
Jest jednak przekonany, że problem uda się pomyślnie rozwiązać. Postępowanie administracyjne w tej sprawie jest w toku. – Myślę, że nie będziemy zwracali żadnych pieniędzy – mówi Wezgraj.
Projekt regionalnej sieci szerokopasmowej w pow. parczewskim, radzyńskim, bialskim i lubartowskim zapewnił dostęp do Internetu 400 urzędom, szkołom i innym jednostkom publicznym. Szybie łącza dostały również szpitale. W ramach projektu powstały też hot spoty, czyli punkty bezpłatnego dostępu do Internetu. Dostęp do sieci nie byłby możliwy gdyby nie piętnaście masztów, serwerownia i stacje przekaźnikowe, które obsługują cały teren objęty projektem.