W bialskiej oświacie sytuacja jest dramatyczna i trudna do rozwiązania. Świadczy o tym nie tylko wyjątkowy w skali kraju brak nagród prezydenta i dyrektorów szkół z okazji tegorocznego Dnia Edukacji Narodowej. Zadłużone miasto oszczędza.
Pieniądze na nagrody pochodzą z jednoprocentowych potrąceń z płac nauczycieli. Tymczasem oni sami za własne pieniądze kupują do szkół papier, kserują materiały uczniom, wykonują prace dydaktyczne, niejednokrotnie dzielą się z dziećmi swoimi śniadaniami. Z roku na rok fundusze przeznaczone na funkcjonowanie placówek oświatowych w naszym mieście maleją, a koszty utrzymania rosną – mówi nam Teresa Sidoruk.
Podczas ostatniej sesji także radny Józef Bergier, rektor PWSZ, krytycznie ocenił jako precedensową w historii Białej Podlaskiej decyzję w sprawie nagród dla nauczycieli. – Siła lobbingu na rzecz oświaty maleje – zauważył Bergier.
Andrzej Czapski, bialski prezydent stwierdził jednak, że nie uważa, aby złamano prawo. – Byłbym ostatnim, człowiekiem, który by nie chciał wypłacić nagród. Brakowało pieniędzy nawet na płace i ZUS, potrzebne były zatem trudne decyzje. Nie mam informacji o tym, aby RIO uznała to za złamanie prawa – wyjaśniał prezydent. Zapewnił, iż w nadchodzącym roku budżetowym nie będzie przedkładał wniosków o likwidację jakiejkolwiek szkoły bądź placówki. Musi jednak zachęcać do oszczędności i racjonalizacji wydatków. Niektórzy radni (jak Marcin Kochnio) jednak krytykują odkładanie przez prezydenta trudnych decyzji w sprawie reorganizacji szkół.
W obronie nauczycieli zaczynają stawać nawet uczniowie, którzy w dramatycznym proteście w bialskim IV LO upomnieli się o bezpieczeństwo i poszanowanie pedagogów, a także o właściwe traktowanie szkół przez administrację oświatową.