W Małaszewiczach kolej i inne firmy się rozsypują na zakłady i zakładziki. Niektóre z nich na gruz i złom.
Oprowadzający nas po tym niewielkim budyneczku mieszkaniec zimnego, źle zlokalizowanego domu Ryszard Siekierko mówi, że chętnie by tam zamieszkał. Podobnie marzy o znalezieniu choćby pokoiku w stojącym obok opuszczonym piętrowym budynku tej samej firmy. Okna zabite są dechami. Zapobiega to dewastowaniu obiektu przez miejscową ludność.
Rozpaczliwie wygląda stan biurowca po dawnym "Polcargo” w centrum Małaszewicz. Straszą ciemne czeluści po otworach okiennych i drzwiowych. Jakby po działaniach wojsk w Afganistanie. Rozwalone już zostały nawet niektóre ścianki wewnętrzne. Tzw. nieznani sprawcy porozpruwali ściany w łazienkach, wyciągnęli styropian ocieplający ściany. Pozostawili przewody, lecz dlatego, że są z aluminium i nie mogą dać się dobrze i korzystnie złomować. Wewnątrz leży mnóstwo śmieci, butelek po alkoholu. Cuchnie. Na murku zastajemy młodych ludzi, którzy czekają na kolegów. Ten obiekt służy miejscowej młodzieży, w tym także z pobliskich szkół jako miejsce wypitki oraz szalet.
- Aż płakać się chce. Tylu bezdomnych i ludzi mieszkających w fatalnych warunkach marzy o spokojnym kącie i dobrym dachu nad głową - mówi Ryszard Siekierko. Wskazuje też na rujnowany budynek poczekalni i kasy biletowej PKP w Małaszewiczach. Już zostały wybite okna. Wkrótce pewnie zacznie się plądrowanie. Bogdan Daniluk, sekretarz miejscowej gminy Terespol wyjaśnia nam, że dworzec i budynek OPOZH należą wyłącznie do tych firm, które powinny zadecydować o ich losie.Obiekt dawniej należący do "Polcarago” był przedmiotem wniosku radnych o doprowadzenie go do stanu normalnego. Zwróciliśmy się do nadzoru budowlanego i sprawa jest tam rozpatrywana. Chodzi nam o zabezpieczenie czy też nakaz rozbiórki. Istnieje zagrożenie dla przebywających tam ludzi. Nie jest to jednak w kompetencji gminy - wyjaśnia Bogdan Daniluk.