Użytkownicy narzekają na budynek przy ul. Spółdzielczej w Białej Podlaskiej. Wnętrza są fatalnie wykończone, a spółdzielnia chce kolejnych wpłat. Władze spółdzielni:
Na biednego nie trafiło.
- Nie mogłam uwierzyć, kiedy w kuchni zobaczyłam wychodzącą na ścianę rurę z ubikacji, a obok kaloryfer. Jakże kuchnia ma mieć maleńkie, piwniczne okno położone tuż przy suficie, jak na poddaszu? W dodatku opadają drzwi balkonowe - żali się pani Barbara, która podobnie jak inni lokatorzy pisze pisma do spółdzielni i jak sąsiedzi musi dopłacać do ceny mieszkania, mimo wielu niedoróbek.
Rozgoryczona jest też obecną sytuacją pani Ewa. Liczyła na to, że niemal w centrum miasta, w budynku będącym wizytówką Bialskiej Spółdzielni Mieszkaniowej "Zgoda”, znajdzie za spore pieniądze miłe mieszkanko.
- Wewnątrz mieszkań idą po ścianie instalacje ciepłownicze. Pomalowano rury, których nikt wcześniej nie oczyścił z tynku. Estetyka jest fatalna. W dodatku teraz musimy dopłacać do mieszkań, choć kupiliśmy je w drodze przetargu i cena miała być ostateczna - dziwi się pani Ewa. - Na dodatek, kilku lekarzy przygotowuje na parterze gabinety, a obok nie ma parkingu, na którym mogą zatrzymać się pacjenci.
Lokatorzy skarżą się do zarządu BSM "Zgoda” na zaniżenie jakości użytkowej lokali i dodatkowe koszty budowy. Na długiej liście usterek jest to, że poziom balkonów jest wyżej niż mieszkania, wjazdy do garaży zostały źle wyprofilowanie. Rury kanalizacyjne biegną po ścianach kuchennych, a instalacja centralnego ogrzewania poprowadzona jest wewnątrz lokali.
Niezadowoleni są także użytkownicy lokali przeznaczonych na gabinety lekarskie i rehabilitacyjne. Okazało się, że nie ma przyłączy z ciepłą wodą i trzeba montować podgrzewacze wody, co bardzo podniesie koszty eksploatacji. Na dodatek, czynsz płacą od listopada zeszłego roku.
Spółdzielnia Mieszkaniowa "Zgoda” nie widzi problemu. Krzysztof Majchrzak, zastępca prezesa zarządu ds. technicznych BSM "Zgoda” dziwi się lokatorom. - Czepiają się. Przecież od 2007 roku zmieniły się ceny. Teraz właściciele lokali muszą dopłacić zaledwie po 2-3 tys. zł i jest to zgodne z prawem. Nie trafiło to na biedaków - uważa Majchrzak, ale przyznaje, że wjazd do garaży przygotowano z myślą o typowych samochodach i pojazd o bardzo niskim zawieszeniu nie wjedzie.
Władze "Zgody” tłumaczą, że rury nie zostały wpuszczone w ściany na wszelki wypadek. W razie awarii nie trzeba będzie skuwać bardzo drogich płytek, jakimi wyłożą sobie mieszkania właściciele. I proponują, by ludzie sami obudowali sobie te instalacje.
Jeśli chodzi o finanse, Krzysztof Majchrzak podkreśla, że powiadamiał nabywców o wszelkich zmianach w kosztach i konieczności dopłat.