W ostatnich tygodniach funkcjonariusze Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej z dnia na dzień obserwują wzrost ruchu granicznego. Liczba wjeżdżających do naszego kraju podróżnych z Białorusi i Ukrainy osiągnęła już poziom dwóch trzecich stanu z końca września br., kiedy nasi sąsiedzi zza Buga mogli wjeżdżać do Polski bez wiz.
Z granicznych statystyk wynika również, że podobne proporcje dotyczą ruchu w obie strony. W połowie października z przejść granicznych w Terespolu, Sławatyczach, Dorohusku, Hrubieszowie i Hrebennem skorzystało około 15 tys. osób, a obecnie ich liczba przekracza już 21 tys. Przed wprowadzeniem wiz w ciągu doby odprawiano średnio
30 tys. podróżnych.
Zdaniem ppłk. Wójcika, chociaż na przejściach granicznych robi się znowu tłoczno, to nie obserwuje się indywidualnych prób przemytu. Proceder ten, jak nożem uciął, skończył się
1 października, od kiedy funkcjonariusze SG i celnicy mieli czas na drobiazgowe kontrolowanie podróżnych i pojazdów. W tej sytuacji przemytnicy ograniczyli się do przewożenia kontrabandy w skrytkach konstrukcyjnych samochodów i pociągów oraz wyrzucania odpowiednio zabezpieczonych papierosów z pojazdów tuż przed miejscami granicznych odpraw.
Porannym pociągiem wahadłowym z Brześcia do Terespola przybywa ostatnio około 400 podróżnych. Tymczasem na początku października akurat z tego połączenia korzystało po kilkadziesiąt osób.
Tylko patrzeć, jak z tego „wahadłowca” znowu wysiądzie w Terespolu
500–700 gości ze Wschodu, na których tak czekają
nasi przygraniczni przedsiębiorcy.
– Zapowiadało się, że będzie gorzej – mówi jeden z terespolskich kupców. – Tymczasem ruch na przygranicznym rynku wraca do normy. A już baliśmy się o swoją przyszłość.