Duży fiat z siedmioma osobami w środku, w tym trójką małych dzieci, uderzył w drzewo. Choć nie ma jeszcze wyników badań krwi kierowcy, to policjanci twierdzą, że prowadził po alkoholu.
W pobliżu stacji kolejowej w Sokulach (gm. Drelów) samochód zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. Dużym fiatem jechało czworo dorosłych i trójka dzieci w wieku od pół roku do 4 lat. Obok kierującego Jana W. siedział jego kolega. Wczoraj operowano go w bialskim szpitalu. Ma złamane przedramię i żuchwę. Z tyłu znajdowała się córka kierowcy, trójka jej dzieci i mąż. – Nie pamiętam, jak znaleźliśmy się w rowie, zaraz potem straciłem przytomność. Po uderzeniu w drzewo wypadły wszystkie szyby. Samochód był na boku. Nie dałem już rady z niego wyjść – wspomina mężczyzna.
Straż pożarna pomagała lekarzom z pogotowia wydostać rannych. Wczoraj opuścili już międzyrzecki szpital oprócz 2,5- letniego chłopca. W bialskim szpitalu przebywają Jan W. i pasażer, który siedział obok.
Według policji, kierujący był nietrzeźwy. Pod wpływem alkoholu znajdował się również jego zięć. U drugiego z nich w wydychanym powietrzu stwierdzono około 0,5 promila alkoholu. Janowi W. pobrano krew do badania. – Nie piłem tego dnia, poprzedniego tak – przyznaje. W czasie rozmowy ma łzy w oczach. Zastanawia się, jak do tego doszło i co go podkusiło, aby siadać za kierownicę i zabrać tyle osób. Fizycznie nie czuje się najgorzej – ma złamaną rękę i poobijaną twarz – ale psychicznie fatalnie.
– To kompletny brak odpowiedzialności – ocenia st. post. Ewa Górniak z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Prawo jazdy jest przywilejem. Niestety, nie wszyscy jego posiadacze do tego dorośli – kwituje. – Wydaje im się, że się uda, nikt nie zauważy, będą jechać ostrożnie. Świadomie narażają innych.