Zboczeniec podstępem wkradł się do Szkoły Podstawowej w Komarówce Podlaskiej.
Obcy mężczyzna wszedł do budynku szkoły w Komarówce w poniedziałek około godz. 10. Widziała go sprzątaczka, ale wzięła za rodzica, który odprowadza dziecko do szkoły. Pedofil ukrył się w łazience. Podczas trzeciej lekcji nauczycielka prowadziła sześciolatki ze świetlicy do szkolnej sali.
Dwóch chłopców weszło po drodze do łazienki. Nauczycielka czekała na nich na korytarzu. Maluchy po wyjściu z pomieszczenia były przerażone. Dopiero po kilkunastu minutach wyżaliły się nauczycielce, że w łazience zaczepiał je jakiś pan. Kobieta sprawdziła, ale nikogo tam już nie było. Wtedy zawiadomiła o wszystkim dyrektora.
- Poleciłem sprzątaczkom uważać na obce osoby - mówi Andrzej Nazarko, zastępca dyrektora szkoły w Komarówce.
To przyniosło skutek. - Kobiety zauważyły jak ten sam mężczyzna znowu chce wejść do łazienki - dodaje dyrektor.
Kobiety spłoszyły go, więc wyszedł z budynku. Znały mężczyznę z widzenia, z ustaleniem nazwiska nie było problemu. W poniedziałek wieczorem Robert K., mieszkaniec wsi w pobliżu Komarówki, był już zatrzymany. Okazało się, że w 2005 roku skazano go na 3,5 roku więzienia za wykorzystywanie seksualne dzieci. Na wolność wyszedł w marcu.
Dyrekcja szkoły twierdzi, że nikt nie jest odpowiedzialny za to, że Robertowi K. udało się wkraść do budynku. - Młodsze dzieci do szkoły przyprowadzają rodzice - mówi Magdalena Chrzanowska, dyrektor szkoły. - Woźne nie są w stanie wyłapać osoby, która rodzicem nie jest.
Policja o zatrzymaniu 33-latka
Szkoła zapowiada jednak uważniejsze kontrolowanie osób, które wchodzą do szkoły, a w przyszłości założenie monitoringu.
Tymczasem Robert K. usłyszał w środę w prokuraturze zarzut molestowania dwóch sześciolatków. - Nie przyznał się, ale potwierdził, że był w szkole. Zarzeka się jednak, że tylko po to, żeby załatwić potrzebę fizjologiczną - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Wnioskujemy o jego aresztowanie.