Nie pozwolimy, żeby ludzie stracili pracę, a mieszkańcy połączenia – mówią radni sejmiku z PiS. Chcą 2 mln zł na ratowanie bankrutującego PKS Biała Podlaska. – Nie utopimy pieniędzy podatników – odpowiadają władze województwa.
– Jeśli upadną PKS-y, to wzrosną ceny biletów u innych przewoźników i zniknie wiele połączeń. To niedopuszczalne, że oszczędza się kilka milionów złotych, a przedsiębiorstwo doprowadza do upadku – mówił Andrzej Pruszkowski, szef radnych PiS z Sejmiku Województwa Lubelskiego. Pruszkowski zauważa, że PKS-y mają spory majątek (w tym nieruchomości), który po ich upadku może być łakomym kąskiem.
Radni PiS chcą debaty o podlegających marszałkowi PKS-ach podczas najbliższych, poniedziałkowych, obrad sejmiku (w kiepskiej sytuacji jest też przewoźnik z Zamościa).
– Zarząd Województwa uznał, że upadłość jest najlepszym rozwiązaniem. Pompowanie pieniędzy w przedsiębiorstwo w Białej Podlaskiej byłoby niegospodarnością – tłumaczy Beata Górka, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego. Dodaje, że problemem jest układ zbiorowy z pracownikami, niekorzystny z punktu widzenia firmy.
– Pracownicy są gotowi do ustępstw – przekonuje Pruszkowski. Załoga godzi się na zwolnienie ok. 40 osób ze 160 zatrudnionych oraz rezygnację z premii rocznej.
– Ta firma ma straty od trzech lat. Czekam na konkretne propozycje zarządu firmy i załogi. Bo będzie tak, że damy pieniądze, a za kilka miesięcy sytuacja się powtórzy – obawia się Krzysztof Hetman (PSL), marszałek województwa. I zauważa, że np. PKS Międzyrzec Podlaski radzi sobie całkiem nieźle, bo tam załoga szybko zgodziła się na restrukturyzację.
Czasu na działanie jest mało, bo – jak ocenia Hetman – sąd może ogłosić upadłość firmy za kilkanaście dni.
W trudnej sytuacji finansowej jest też PKS Wschód (tworzy go pięć oddziałów). Po długich negocjacjach firma zrezygnowała z obniżenia pensji o 5 proc., ale na rok zawieszono wypłacanie funduszu świadczeń socjalnych. Planowane są też zwolnienia – odejść ma 85 pracowników.