W mieście, gdzie bezrobocie sięga 20 procent, brakuje rąk do pracy. Z tego powodu trzeba powtarzać przetargi, opóźniają się terminy zakończenia inwestycji.
Szefowie międzyrzeckich firm też nie mogą się temu nadziwić. – To jakaś paranoja – krzyczy jeden z nich. – Tylu bezrobotnych, a u mnie dniówka całkiem przyzwoita. Gdzie za pomoc murarzowi zarobi się półtora tysiąca? – Przedsiębiorcy wolą wypowiadać się anonimowo. Twierdzą, że zbyt często spotykają się z obelgami, że płacą marne grosze i wykorzystują ludzi.
– Złożyłem w biurze pracy zapotrzebowanie na 30 pracowników, głównie mężczyzn do pracy przy zieleni miejskiej i budowie dróg. I czekam – dodaje burmistrz Lesiuk. – Opieka społeczna dała listę do biura pracy. Chciałem w ten sposób pomóc dłużnikom alimentacyjnym, którzy odrobiliby przy takich pracach zadłużenia. Owszem, stawili się do pracy, ale z większości musiałem zrezygnować. Albo bezczynnie przesiadywali godzinami, albo podpierali łopaty. Inni po kilku dniach nie stawiali się do pracy. W tej chwili pracuje zaledwie kilkanaście osób.
Sankcja za niestawienie się do pracy lub zrezygnowanie z niej, to zawieszenie zasiłku socjalnego na jeden miesiąc. Bezrobotni doskonale o tym wiedzą. Ale i tak wolą czekać na telefon od kolegów, którzy już wyjechali za granicę.
– Nie będę robił za kilka stówek, jak tam mogę tyle zarobić w dwa dni – tłumaczy pan Henryk, który przed chwilą podpisał listę w urzędzie pracy. – Niech pracują inni, bo ja załatwiam sobie wyjazd do Norwegii.
W trakcie budowy są w tej chwili dwie drogi lokalne i miejski Rynek. Urząd proponuje pracę dla murarzy, tynkarzy, zbrojarzy, cieśli i robotników budowlanych. Odzewu ze strony bezrobotnych brak.