Prokurator uważa, że to policjant tuszował sprawę złapanego na jeździe po pijanemu radnego Waldemara Z. z Parczewa.
- Zaskarżymy tę decyzję. Obawiamy się, że policjant Dariusz K. może mataczyć w tej sprawie. Jest podejrzany, że od 20 do 23 kwietnia 2007 roku, jako ówczesny funkcjonariusz parczewskiej komendy policji, podmienił dowód rzeczowy. Fiolkę z krwią radnego Waldemara Z. z zawartością 1,6 promila alkoholu, zamienił na własną - bez alkoholu. Zarzucamy mu, że chciał, aby radny uniknął odpowiedzialności karnej - powiedział nam wczoraj bialski prokurator rejonowy Stanisław Stróżak. Za to przestępstwo grozi do 10 lat więzienia.
Zamiana nic nie pomogła, bo 45-letni radny usłyszał w ubiegły piątek wyrok. Za jazdę samochodem po pijanemu skazano go na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Plus 1600 zł grzywny. Wyrok nie jest prawomocny.
Sprawa ciągnie się od 20 kwietnia ub. r. Policjanci dopędzili wtedy radnego jadącego "maluchem”. Alkotest pokazał prawie 1,6 promila alkoholu. W komendzie radny nie chciał ponownie dmuchać w alkomat, więc dwaj policjanci zawieźli go na pobranie krwi do szpitala.
Dotąd nie wiadomo, kiedy dokładnie doszło do zamiany krwi. Gdy okazało się, że w próbce, która trafiła do badań zawartość alkoholu jest zerowa prokuratura zarządziła badania DNA. Do porównania pobrano też krew policjantów, którzy złapali radnego na jeździe po pijanemu. Zakład Medycyny Sądowej nie miał wątpliwości. Krew z próbki to w rzeczywistości krew policjanta Dariusza K. a nie radnego. Były już funkcjonariusz nie przyznaje się do zamiany fiolek.
Radny nie kryje zadowolenia, że emerytowany policjant nie został aresztowany. - Nie wiem, co się stało z krwią, która trafiła do badań. Na ostatniej rozprawie sądowej dowiedziałem się, że nie jest moja. Tak wyszło. Jestem niewinny. Zaskarżę wyrok w mojej sprawie. Jestem ofiarą moich przeciwników w Parczewie. Nie należę do opcji rządzącej w naszym mieście - broni się radny.
I przyznaje, że nadal korzysta z prawa jazdy. Policjanci mu go nie zabrali, gdy odmówił badania alkomatem. Sąd w Parczewie nakazał mu zwrot dokumentu do Wydziału Komunikacji.