Beata, Wanda, Andrzej i Krzysiek czekają na przeprowadzkę do domu dziecka. Matka jest alkoholiczką, ojciec siedzi w więzieniu, a babcia, która się nimi opiekuje, ma już 80 lat.
Rodzina mieszka w pobliżu Międzyrzeca. – To skandal, co się u nich dzieje – mówi sąsiadka. – Trzeba było tu być i popatrzeć, jak te dzieci wyglądały. Jak uciekały, kiedy matka przychodziła do domu pijana. I bardzo dobrze, że wreszcie się nimi zajęła opieka. Będą mieli co do garnka włożyć.
Dwa lata temu, na wniosek męża, Dorota Kowalik została pozbawiona praw rodzicielskich. Jedynym opiekunem trójki dzieci został ich ojciec. Wkrótce spowodował po pijaku wypadek i trafił do więzienia. W międzyczasie jego żona urodziła czwarte dziecko. Ojciec zgodził się, aby na czas odsiadywania kary dzieci trafiły do rodziny zastępczej albo domu dziecka. Ale zostały w domu, w praktyce pod opieką babci. A po odbyciu części kary mężczyzna zaczął pojawiać się w domu. Karę odbywa z przerwami, bo ma gospodarstwo i jako jedyny żywiciel rodziny wraca do domu, np. na czas żniw. Ale wizyty wykorzystywał do urządzania wraz z żoną kolejnych libacji. Sytuacja zaczęła niepokoić sąsiadów.
– To jest rodzina patologiczna – mówi Dorota Świrydziuk, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Międzyrzecu Podlaskim. – Matka i ojciec odkąd pamiętam pili nałogowo. W końcu wystąpiłam z wnioskiem do sądu o pozbawienie praw rodzicielskich.
Dziećmi opiekuje się osiemdziesięcioletnia babcia. Dba o wnuki, jednak jest jej coraz ciężej. – Opiekuję się nimi jak mogę – płacze pani Ewelina. – A Krzysiek to mi i drzewa przyniesie.
Jak mi zabiorą dzieci,
to ja sobie sama nie dam rady. Weź tylko sznurek i wieszaj się.
Tymczasem matka
dzieci przestała pić.
Nie wiadomo na jak długo, bo nie pije dopiero dwa tygodnie. Twierdzi jednak, że dzieci kocha i zrobi wszystko, żeby je przy sobie zostawić. – Ja piłam i mój pił. Teraz jest inaczej. Kupiłam dziecku rower, pralkę kupiłam. Nie pracuję, bo mam malutkie dziecko. Nie wiem, co będzie, jak mi zabiorą moje dzieci. Odkąd mąż poszedł do więzienia już nie piję.
Sławomir Litwiniuk jest wychowawcą najstarszej dziewczynki. Jego zdaniem dom, jaki by był, to zawsze dom. – Uważam, że nie jest tam aż tak źle – mówi. – W tym roku dzieci przychodzą do szkoły zadbane.
– Dobrze nam się mieszka ze wszystkimi – mówią najstarsza dziewczynka. – Teraz jak nie ma taty, to jest lepiej. Opiekuje się nami babcia. Pomagamy jej. Nie chcemy nigdzie iść.
Kiedy zapadnie decyzja o zabraniu dzieci do domu dziecka, na razie nie wiadomo. Jest więc jeszcze czas na udowodnienie przez matkę, że dzieci powinny zostać przy niej.