o zbyciu w przetargu dwóch przychodni przy ul. Łomaskiej
i Narutowicza.
Niektórzy urzędnicy oburzeni są, że przedstawiliśmy opinie prowadzących poradnię dziecięcą przy ul. Narutowicza lekarzy pediatrów Krystyny Klimek i Anny Jolanty Marczuk, które nie zostały nawet zaproszone na sesję poświęconą tej sprawie. Nie otrzymały też odpowiedzi na pismo adresowane do Zarządu Miasta. Zgłosiło się do nas też dwóch starszych panów, którzy wyrazili swój niepokój o to, czy w budynku przy ul. Narutowicza będą nadal leczone dzieci. Wacław S. przyniósł z sobą „cegiełkę”, którą wykupił przed kilkudziesięcioma laty, aby wesprzeć finansowo budowę tej przychodni.
– Jestem oburzony, gdyż przychodnia była budowana ze składek społecznych. Chcę, aby moje wnuki się tam leczyły. Kiedy zaczynała się budowa, pocieszano nas, że ofiarodawcy będą mieć pierwszeństwo w leczeniu siebie i dzieci. Gdy ten budynek przeznaczony będzie na inne cele, zażądamy zwrotu należności za cegiełki i ich waloryzację – ostrzega nasz rozmówca.
Emeryt Józef Głowacki wyjawił nam, że w latach pięćdziesiątych był skarbnikiem komitetu budowy przychodni. Zebrano wówczas ok. 500 tys. ówczesnych złotych.
– Kiedy dowiedziałem się o sprzedaży to mnie poruszyło. Musi przecież służyć mieszkańcom, którzy wyłożyli wiele pieniędzy. Gdyby budynek stał się przedmiotem spekulacji, byłbym oburzony – zauważa Józef Głowacki.
Anna Kaliszuk, pełnomocnik Urzędu Miasta ds. zdrowia i patologii społecznej wyjaśniła nam, że jeszcze nie został ogłoszony przetarg na sprzedaż tego budynku z przeznaczeniem na usługi opieki zdrowotnej.
– Nikt nie przewiduje zmiany przeznaczenia budynku. Najpierw lekarz kierujący poradnią przy ul. Warszawskiej zwrócił się do nas, aby wskazać mu nową lokalizację na jego zakład, gdyż losy gmachu zespołu przychodni nie są znane. Uważam, że niszczejący budynek przy ul. Narutowicza można odpowiednio zagospodarować. Istnieje szansa jego rozbudowy i stworzenia tam kompleksu leczniczego. Wcześniej istniała możliwość wspólnego wystąpienia kilku osób zainteresowanych kupnem tego obiektu. Cześć zmieniła jednak zdanie. Nie mogliśmy się zgodzić na prawo pierwokupu przez firmę dotychczas wynajmującą przychodnię – mówi Anna Kaliszuk.
Władze samorządowe liczą, że w sytuacji kryzysu budżetu kasa miejska wzbogaci się o co najmniej 500 tys. zł uzyskane za sprzedaż spornego budynku.