- Nie. W tym roku tylko niecałe siedemnaście procent gimnazjalistów wybrało ten poziom kształcenia, aż czterdzieści osiem licea. To skutek bezprzykładnej propagandy nauki wśród uczniów gimnazjów. Tymczasem rządowe centrum prognoz i analiz przewiduje, że w 2005 roku popyt na absolwentów szkół zasadniczych sięgnie trzydziestu procent, a ogólniaków tylko ośmiu procent. Szkoła rzemieślnicza w Białej Podlaskiej rozwija się i to bardzo nas cieszy. Oferuje więcej praktyk w zakładach rzemieślniczych niż klasyczne szkoły zawodowe i dlatego młodzież ją wybiera.
• Zreformowany system kształcenia zawodowego przewiduje szkoły dwuletnie. Czy to wystarczy, aby nauczyć zawodu?
- Jeżeli na praktyki będzie przeznaczany tylko jeden dzień w tygodniu, to na pewno nie. Uważamy, że jedynie w zakładach pracy należy uczyć zawodu, nie w warsztatach szkolnych. Rzemieślnicy zatrudniający uczniów jako młodocianych pracowników powinni otrzymywać refundacje z budżetu państwa. Ryzykują, dając do rąk prawie dzieciom własne narzędzia. Są odpowiedzialni za bezpieczeństwo. Nie mogą dokładać. Już zauważamy, że mechanicy pojazdowi odmawiają przyjmowania uczniów.
• Które ze starych zawodów mają jeszcze szansę się odrodzić?
- Na pewno rymarz, w związku z tym, że rozwija się jeździectwo. Będą potrzebni grawerzy. Modniarstwo ma duże szanse. Rośnie popyt na ich wyroby. Coraz częściej są poszukiwane przez zagranicznych klientów. Problemem jest zorganizowanie kształcenia w tych specjalnościach, ale poradzimy sobie. Są też inne zawody potrzebne na lokalnym rynku, w zależności od regionu. Rzemiosło w krajach Unii Europejskiej ma się dobrze. Dołączymy do piętnastki i nie będziemy gorsi. Już teraz niemieccy piekarze i cukiernicy zazdroszczą nam umiejętności.