Niskie temperatury to udręka dla bazarowych sprzedawców. Przedświąteczny handel dopiero nabiera rozpędu, muszą więc trwać na posterunkach. Jeżeli prowadzą własny biznes mogą sobie dowolnie regulować czas pracy. Pozostali często narażają zdrowie.
Przy wejściu na bazar można kupić herbatę i kawę, coś do jedzenia. Jest pora obiadowa, ale nie widać chętnych. Handlarze przynoszą prowiant z domu. Termosy z gorącą zupą idą w ruch. - W zasadzie nikt mnie do tej pracy nie zmusza. Jest ciężko, ale ja lubię, jak dookoła jest dużo ludzi - mówi kobieta sprzedająca buty.
Niska emerytura zmuszą ją do dorabiania w ten sposób. Mróz bardzo jej dokucza. Pracujący na zewnątrz w trudnych warunkach atmosferycznych mają swoje prawa. W Państwowej Inspekcji Pracy dowiadujemy się, że wprawdzie zatrudniony nie może odmówić wykonywania obowiązków, gdy jest mu zimno, ale powinien upominać się o należne udogodnienia.
- Sprzedawca bazarowy zgodził się pracować na dworze, ale pracodawca musi traktować go po ludzku. Przerwy na ogrzanie się, gorące napoje lub pieniądze na nie, zapewnienie ciepłej odzieży, to wymogi obowiązujące, jeżeli jest mniej niż dziesięć stopni ciepła. Przy tak silnych mrozach są koniecznością - twierdzi Joanna Grzywińska, rzecznik Głównego Inspektoratu Pracy w Warszawie.
W Kodeksie Pracy jest mowa o obowiązku zapewnienia pracownikowi warunków, które nie stwarzają zagrożenia zdrowia lub życia. Naruszenie tych postanowień jest wykroczeniem, za które grozi grzywna. PIP reaguje na skargi pracowników. Najlepiej gdy są one składane na piśmie.
Pracujący fizycznie zimą w innym charakterze (oprócz handlu) mają prawo do gorącego treściwego posiłku na koszt firmy. Powinni też mieć dostęp do pomieszczenia ze źródłem ciepła, w którym się ogrzeją kilka razy w ciągu dnia. •