Kandydaci przerażeni rozmiarami i stopniem trudności zadań rachmistrza spisowego rezygnują już w trakcie kursu. Po egzaminie może się okazać, że zabraknie osób do przeprowadzenia spisu
Jest przekonany, że nie każdy podoła czekającym go obowiązkom przy opracowywaniu spisu. - Wójtowie naprawdę wiedzą, co robią. Znają ludzi i potrafią ocenić, kto się nadaje. Ten szum w mediach niczemu nie służy - podkreśla. Do nieobsadzonych obwodów w swojej gminie pośle prawdopodobnie urzędników.
Niedługo okaże się, czy niedobór kadrowy dotknie też obszar gminy Zalesie. Co prawda pojedyńczo, ale też wykruszają się tam kandydaci. - Mamy trochę większą rezerwę, więc nie obawiamy się, że będzie za mało rachmistrzów - informuje Anna Cydejko, koordynująca przygotowania. Spis rolny i osobowy daje w sumie niezły zarobek, ale bezrobotni, którym trafiła się inna praca, niekoniecznie chcą się podjąć zadań statystycznych.
Ważnym kryterium doboru pracowników były predyspozycje gwarantujące dobre efekty. Z tym nie polemizuje Jan Szutko, nasz rozmówca. Zwraca jednak uparcie uwagę na duże jego zdaniem nieprawidłowości przy kwalifikowaniu zainteresowanych. Twierdzi, że na liście widnieją nazwiska osób o niezłej kondycji materialnej, nie spełniających zatem jednego z warunków określonych przez komisję. - Już nawet nie mam pretensji, że mnie odesłano z kwitkiem. Nie jestem biedny. Ale nie mogę znieść, jak ktoś perfidnie kłamie - protestuje Jan Szutko. Nie zadowoliły go wyjaśnienia gospodarza gminy zamieszczone w prasie.
- Trudno określić, kto jest w jakiej sytuacji. Jak się komuś noga podwinęła, nie rozpowiada o swojej biedzie. Ponadto powtarzam po raz kolejny, że preferowaliśmy ludzi godnych zaufania - mówi A. Cydejko.