Marian Kowalski zrezygnował z funkcji prezesa partii Ruch 11 Listopada. Rozstał się też z telewizją internetową Idź Pod Prąd, którą współprowadził z wiceprezesem ugrupowania Pawłem Chojeckim. Jako powód podaje niewystarczające wsparcie przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Kowalski ma ubiegać się o stanowisko prezydenta Lublina jako kandydat komitetu „My z Lublina”.
O rozstaniu znany z narodowo-radykalnych poglądów polityk poinformował w piątek na swojej stronie na Facebooku. W jednym z kolejnych wpisów wyjaśnił, że przyczyną decyzji był brak zainteresowania związanych z IPP członków partii przygotowaniami do wyborów, a samemu Chojeckiemu bardziej zależało na kwestiach religijnych (jest twórcą i pastorem mającego siedzibę w Lublinie Kościoła Nowego Przymierza).
„Partia R11/11 jako bezużyteczna w tym planie pozostała atrapą i podczas kampanii nie otrzymałem żadnego wsparcia. Chojecki zbuntował swych podwładnych przeciw R11/11 i publicznie odmówił mi jako prezesowi prawa do podejmowania decyzji politycznych” – napisał Kowalski.
Dalej nie szczędził mocnych słów. „KNP stopniowo, ale skutecznie izoluje swych członków od rodzin i znajomych spoza grupy, ludzie ci pozbawiani są prywatności i podlegają nieustannej kontroli. Podsłuchiwanie i donosicielstwo są na porządku dziennym. Przywódca wyznacza trendy, mody, kobietom nie wolno dbać o siebie, a mężczyźni muszą harować na dziesięcinę” – czytamy.
Na te słowa Chojecki zareagował przesyłając mediom swoje oświadczenie. Informuje w nim, że KNP co miesiąc wypłacał Kowalskiemu honorarium w wysokości ok. 15 tys. zł. „Pochodziło ono z dobrowolnych datków widzów Telewizji Idź Pod Prąd i zgodnie z publiczną obietnicą Pana Mariana Kowalskiego miało być przeznaczane nie tylko na jego prywatne potrzeby, ale i na finansowanie jego działalności społeczno-politycznej.
Pan Marian Kowalski miał do dyspozycji ekipę medialną oraz redakcyjną Telewizji Idź Pod Prąd do relacjonowania wydarzeń politycznych, w których brał udział, do przygotowywania i publikowania jego artykułów w miesięczniku „Idź Pod Prąd” oraz druku i redakcji jego książek. (…) W naszej ocenie niewielu kandydatów w wyborach samorządowych w Lublinie mogło liczyć na tak potężne wsparcie – pisze Chojecki.
Kowalski odpowiada, że widzowie mogli decydować, dla kogo przeznaczają swoje wpłaty. – Nie było warunku, co miałem z tymi pieniędzmi zrobić – mówi nam polityk. I przekonuje, że powodem konfliktu jest jego decyzja o starcie w wyborach samorządowych z komitetu „My z Lublina”, a nie spod szyldu Ruchu 11 Listopada. – Uznałem, że jeśli wraz ze mną startują osoby bezpartyjne, nie możemy iść do wyborów jako partia. To nie spodobało się Pawłowi. Dlatego dalsza współpraca nie była możliwa – tłumaczy Marian Kowalski.