Dzieci z zamojskiej Starówki mają gorzej, niż ich rówieśnicy mieszkający w innych częściach miasta. Nie mają placów zabaw, a niedawno zdemontowane zostały dwie z czterech piaskownic. Stało się to zaraz po tym, jak przewodniczący osiedla zawnioskował o wymianę piachu.
– Brak słów... – to cały komentarz, jaki Maciej Spozowski, przewodniczący zarządu osiedla Stare Miasto w Zamościu zamieścił w poście ze skanem pisma, które otrzymał z Zakładu Gospodarki Lokalowej.
Co przeczytał w odpowiedzi na swój majowy wniosek o wymianę piasku w piaskownicach na Starówce?
„Piasek w użytkowanych przez dzieci piaskownicach (przy ul. Grodzkiej i Żeromskiego) administrowanych przez Spółkę został wymieniony 11 maja 2022 r. Natomiast piaskownice przy ul. Kolegiackiej i Bazyliańskiej przestały być użytkowane przez dzieci, stały się miejscem wyrzucania śmieci, dlatego ulegają likwidacji” – napisała w połowie czerwca Magdalena Dołgan, prezes ZGL.
Spozowski jest oburzony. – Dzieci ze Starówki, a jest ich sporo, bo mamy wielu młodych mieszkańców, i tak mają gorzej niż inne, a teraz jeszcze zabiera się im jedyne miejsce do zabawy – uważa przewodniczący.
Podobnego zdania są mieszkańcy. Pan Robert mieszka z rodziną w jednej z kamienic na ul. Bazyliańskiej. Ma czworo dzieci: najmłodsze roczne, najstarsze w wieku 8 lat. Żeby im jakoś zagospodarować czas, musi chodzić na place zabaw oddalone spory kawałek od Starego Miasta. Przyznaje, że piaskownica na podwórku przy jego i kilku sąsiednich kamienicach nie była w najlepszym stanie. Ale przekonuje, że nie z winy mieszkańców, tylko tego, że o nią nie dbano. Zapewnia, że nikt nie wyrzucał do niej śmieci, bo obok są kontenery.
– Chciałem ją na własną rękę ogrodzić i wyremontować. Żona dzwoniła na początku czerwca do ZGL, to kierownik powiedział, że nie można, bo jest za bardzo zniszczona. Oni chcą, aby im kasę płacić, ale żeby coś zrobić, to jest problem – komentuje zamościanin.
Niedługo po tym telefonie ludzie z ZGL przyszli, piaskownicę rozebrali, a na jej miejsce posiali trawę. Już wzeszła. – Bo jak się dba, to się ma, a nie to co z piaskownicą, z której na naszym podwórku z powodzeniem mogłoby korzystać 10 dzieci – mówi pan Robert.
W zeszłym roku, razem z sąsiadami, za pośrednictwem Macieja Spozowskiego wnioskował o choćby niewielki plac zabaw. Z tego też nic nie wyszło, bo podobno nie było zgody konserwatora zabytków. Ale na podwórku przy Bazyliańskiej stoi duża, drewniana huśtawka. Tyle, że to nie jest inicjatywa ZGL, a mieszkańców. – Sąsiadka chodziła, zbierała podpisy, wszyscy byli „za”. Więc zrobiliśmy zrzutkę i za własne pieniądze ją kupiliśmy – wspomina mężczyzna.
Według Spozowskiego, ZGL nie powinien likwidować piaskownic i zasłaniać się tym, że ktoś coś do nich wrzuca, tylko po prostu o ten majątek zadbać. Przekonuje, że skorzystaliby na tym nie tylko miejscowi. – Przyjeżdżają turyści, czasem z dziećmi, szukają schronienia w miejscach mniej uczęszczanych. Gdyby mogli przysiąść w cieniu na ławce, a dzieci miałyby gdzie się bawić, na pewno byliby zadowoleni – uważa przewodniczący osiedla.