Pobicie, demolowanie samochodów i usiłowanie rozboju. To zarzuty pod adresem byłego już policjanta z Chełma. Śledczy dowodzą, że Łukasz M. działał ramię w ramię ze znajomym recydywistą.
Początkowo sprawa dotyczyła jedynie usiłowania rozboju. Miało do tego dojść 9 grudnia ubiegłego roku, w Wojsławicach niedaleko Chełma. Kiedy okazało się, że w zdarzeniu miał uczestniczyć policjant, sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Zamościu. Wydłużyła się również lista zarzutów wobec głównego podejrzanego. To 35-letni Łukasz M. – do niedawna służył w Komendzie Miejskiej Policji w Chełmie. Był dzielnicowym w Żmudzi. 11 grudnia ubiegłego roku został wyrzucony ze służby.
Śledczy ustalili, że 5 grudnia 2017 r. policjant groził pobiciem innemu mężczyźnie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że to mąż kobiety, z którym spotykał się mundurowy. Po tym incydencie Łukasz M. trafił na oddział psychiatryczny chełmskiego szpitala, z powodu nerwicy. Po 4 dniach wyszedł z tamtą na własną prośbę.
– Bezpośrednio po opuszczeniu szpitala Łukasz M. – będący nadal jeszcze funkcjonariuszem Policji – dopuścił się kolejnych czynów. 9 grudnia w Wojsławicach pobił Mateusza K. – wyjaśnia Bartosz Wójcik, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. – Działał wspólnie z 44-letnim Robertem M.
To recydywista – znajomy policjanta. Z nieoficjalnych informacji wynika również, że panowie znali pobitego Mateusza K. Śledczy ustalili, że tego samego dnia policjant i jego kolega pobili do nieprzytomności innego mężczyznę – Damiana S. Później usiłowali zabrać należący do niego samochód.
– Bezpośrednio po tych zdarzeniach Łukasz M. uszkodził samochód marki Audi. Kopnął w pojazd, rozbił tylną lampę i uszkodził lakier. Samochód należał do Przemysława Z. – dodaje prokurator Wójcik.
Agresywnego policjanta zatrzymał wezwany na miejsce patrol mundurowych. Byli przy tym pokrzywdzeni mężczyźni – Mateusz K., Damian S. i Przemysław Z. Policjant miał im grozić. Po zatrzymaniu Łukasz M. ponownie trafił na oddział psychiatryczny szpitala w Chełmie.
– Przez ponad miesiąc lekarze sprzeciwiali się wykonaniu z jego udziałem czynności procesowych. Ostatecznie dopiero w dniu 11 stycznia 2018 r. Łukasz M. opuścił szpital – informuje Bartosz Wójcik.
35-latek został wtedy zatrzymany przez funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji. Zarówno on, jak i jego znajomy recydywista zostali tymczasowo aresztowani. Nie przyznali się do zarzutów. W marcu Łukasz M. ma być jeszcze badany przez psychiatrów.
– W zależności od treści ich opinii podjęte zostaną dalsze działania w sprawie – dodaje prokurator Wójcik.
Przestępstwa zarzucane Robertowi M. i Łukaszowi M. zagrożone są karami od 2 do 12 lat więzienia.
>>>